Kiedy byłam mała dziwiłam się, widząc w domach znajomych osobne łóżka (lub pokoje) rodziców. Było to dla mnie nieznane zjawisko – moi rodzice mieli swoją sypialnię z szerokim łóżkiem z dwiema szafkami nocnymi i identycznymi lampkami. Wieczorem zamykali drzwi, chociaż trzeci zmysł mamy pozwalał jej usłyszeć nawet najcichsze nocne „mamooo”. A rankiem zawsze można było przyjść się poprzytulać. Najlepsze chwile poranka…
Kiedy byłam mała…
W naszym domu nie było „Sztuki kochania” Michaliny Wisłockiej, więc nie jest moim doświadczeniem podkradanie tej książki i lektura z wypiekami na twarzy. Byłam dziewczynką oczytaną i ciekawą wszystkiego, więc w stosownym czasie zaopatrzyłam się w pozycje typu „Co się dzieje z moim ciałem” czy „Poradnik dla każdej dziewczyny”, z których dowiedziałam się, co to jest petting, jak wygląda błona dziewicza i czy od masturbacji dostaje się pryszczy.
Powrót
Do kin wchodzi film o Wisłockiej, więc w ramach promocji wznowiono „Sztukę kochania”. Publikację zasłużoną i ważną. To był pierwszy w Polsce poradnik poświęcony seksualności, wydany w 1976 roku. „Seks partnerski” Starowicza to publikacja z 1984 roku, czyli prawie o dekadę późniejsza. Można przyjąć, że była to pierwsza lektura o seksie dla pokolenia dziadków naszych dzieci. W tamtym czasie – skandalizująca, rewolucyjna, mówiąca wprost o kobiecym orgazmie i potrzebie zaspokojenia kobiety. O konieczności szacunku i zrozumienia między partnerami, o pieszczotach i czułostkach między kobietą a mężczyzną. Ale jednocześnie głęboko konserwatywna (Wisłocka była np. bezwzględną przeciwniczką aborcji), pisana w czasach, gdy antykoncepcja była trudniej dostępna, mniej skuteczna i wygodna niż dziś. To tekst który dziś, moim zdaniem, można czytać tylko jako świadectwo pewnej epoki. Dziś być kobietą i być mężczyzną znaczy co innego niż w czasie, gdy ta książka powstawała. Nikt już dziś nie zgodzi się z opinią, że:
Można się kształcić, można pracować naukowo, zawodowo czy społecznie, ale w domu i w miłości kobieta musi być kobietą, a mężczyzna mężczyzną, jeżeli chcą żyć życiem pełnym i uniknąć rozczarowań i kompleksów.
Bo cóż to znaczy, w domu i w miłości być kobietą? Być mężczyzną? To były czasy, gdy mężczyźni nie zajmowali się opieką nad noworodkiem, a zmiana pieluchy była postrzegana jako zachowanie wysoce niemęskie.
Mężczyzna pragnie być władczy, mocny, opiekuńczy, koniecznie potrzebny swojej wybrance i zawsze godny podziwu. Kobieta pragnie być pieszczona, budzić zachwyt, być pielęgnowana troskliwie, szczególnie w chwilach, gdy jest cierpiąca i bezradna, a ponadto zawsze podniecająca dla swojego mężczyzny.
Czy to się nadaje dla dzieci?
Nie kupię tej książki, nie postawię na półce. Nie chciałabym, żeby któreś z moich dzieci, gdy zacznie szukać informacji o życiu seksualnym, przeczytało:
Oglądając sprawozdania filmowe dotyczące zbiorowych gwałtów zastanawiałam się, czy w wielu wypadkach „ofiary” gwałtu indywidualnego lub zbiorowego nie są tak samo winne zaistniałej sytuacji jak gwałciciele, a w ostatecznym efekcie tylko bardziej pokrzywdzone?
Przez wiele lat taka opinia była powodem traumy (nie lubię nadużywać tego słowa) kobiet i dziewcząt, które zgłaszając gwałt musiały słuchać pytań policjantów o długość sukienki. Do dziś – w XXI wieku – zgwałcona dziewczyna spotyka się z opinią, że „sama tego chciała”. Ile gwałtów nie zostało zgłoszonych, ponieważ kobiety bały się upokorzeń na komisariacie? Ile osób komentuje, że zgwałcona dziewczyna prowokowała, mogła nie pić alkoholu, mogła nie tańczyć tak blisko, a przecież wcześniej się całowali… I gdy czytam u Wisłockiej takie bzdury, to mam ochotę wyrzucić tę książkę i sprawić, by nikt nigdy jej nie wziął do ręki. Mam nieprzyjemne poczucie, że Wisłocka jest współodpowiedzialna za to, że opinia o dziewczynach, że były „tak samo winne” trzyma się nadal mocno.Trzeba głośno powtarzać: to nie sytuacje gwałcą, tylko gwałciciele. Chciałabym, żeby mój syn wiedział, że od tego jest się homo sapiens, żeby myśleć.
Chłopak nie ma wpływu na wysokość swojego napięcia seksualnego, ale dziewczyna powinna wiedzieć,że każda sytuacja z wyżej wymienionych staje się dla niego jawną propozycją do „gwałtu”, i jeżeli nie chce być zgwałcona, nie powinna dawać po temu okazji. (…)
Chłopców natomiast poniesionych napięciami seksualnymi, bardzo gwałtownymi w tym wieku, zwykła lekkomyślność dziewcząt naraża na kompromitację, kary sądowe i niejednokrotnie wykolejenie się z drogi prawidłowego rozwoju już w latach młodzieńczych.
Według Wisłockiej chłopcy nie myślą, a przez lekkomyślność dziewcząt mogą nie zapanować nad swoim popędem i kto będzie miał kłopot? No chłopcy, oczywiście. Dziewczęta i kobiety są u Wisłockiej, niestety, sprowadzone zbyt często do roli biernych odbiorczyń męskiej adoracji.
Stara, dobra nasada jest prosta i zawsze niezmienna — mężczyzna prosi, zdobywa, wyjawia swoje uczucia, kobieta natomiast pozwala się uwodzić i czarować, ale sama tak w słowach, jak i w listach nie powinna ujawniać zbyt bezpośrednio swego zaangażowania.
oraz, w innym miejscu
Nie odbierajcie, dziewczęta, waszym chłopcom przyjemności polowania na cenną zdobycz.
Trochę to wygląda jak polowanie lwa na gazelę. I muszę przyznać, że czytanie o pierwszym stosunku też przynosiło mi takie skojarzenia. Wisłocka bardzo szczegółowo opisuje pozycje wygodne, takie, przy których pierwszy stosunek jest jak najmniej bolesny. Jednak miałam wrażenie, że odarła go z całej czułości, romantycznej otoczki jaką może i powinno mieć to wydarzenie. Sporo pisze o technice, ale cieszę się, że nie przeczytałam w młodości, że
Pierwszy stosunek jest pewnego rodzaju przykrym zabiegiem, który umożliwia dalsze odkrywanie coraz nowych tajemnic miłości seksualnej.
bo bym się na ten przykry zabieg chyba nie zdecydowała. Co więcej, gdybym trafiła na mężczyznę, który przeczytałby o pierwszym razie, że decyzja o przebiegu akcji zależy od niego, to miałabym przerąbane:
W tej sytuacji [mężczyzna] nie może się wahać, musi wywrzeć pewien nacisk i czasem podjąć decyzję za partnerkę.
Gdybym miała mały biust…
Mogłabym się rozbierać przed Ojcem Dzieciom do woli. A przynajmniej według Wisłockiej, ponieważ idealna sylwetka to szczupła, wysportowana i z małymi piersiami. I tylko posiadaczka takiej figury może pozwolić sobie na całkowitą nagość… Pozostałe panie – peniuary, szlafroczki i inne halki, bardzo proszę. Dr Wisłocka poleca też jak ładnie i kusząco siedzieć. Śmieszne? Trochę tak. Czy to też jest odbiciem ducha epoki? Nie wiem. Ale z moim biustem w rozmiarze 30G mogłabym zapomnieć również o niektórych pozycjach, ponieważ Wisłocka pisze wprost, że przeznaczone są dla kobiet o drobnym biuście.
Lekcja historii
Tak właśnie traktuję tę książkę. Nie bardzo też potrafię oderwać jej od biografii autorki. Wizja relacji kobiety i mężczyzny, chociaż tak podkreślane jest wzajemne uczucie, miłość – to wizja z czasów, które już minęły. Wykpiona przez Wisłocką emancypacja przyniosła coś więcej, niż obecność kobiet na rynku pracy. To też uświadomienie, nam wszystkim, że nasze potrzeby są równe. Jesteśmy odpowiedzialni i za siebie, i za naszych partnerów. Nie tylko w życiu codziennym, ale i w sypialni. Gdy Wisłocka pisze o zdobywaniu kobiety, o tym, że instynkt macierzyński jest czynnikiem dominującym w psychice kobiety – to pisze jako seksuolog z minionej epoki.
Rozumiem dzisiejsze zainteresowanie tą książką na zasadzie sentymentu, wspomnienia własnej młodości i pierwszych doświadczeń seksualnych przeprowadzanych pod patronatem Wisłockiej. Ale czy od 1976 nie pojawiło się w tym temacie nic lepszego?
Zainteresował Cię ten wpis? Zapraszam do lektury podobnych:
Standardy edukacji seksualnej czyli przedszkolaki uczą się mówić NIE
Zwykła książka o tym, skąd się biorą dzieci – Alicja Długołęcka
24 Comments
Ale
Zdecydowanie zdezaktualizowana wiedza i… kosmiczne poglądy…
Alicja
Trafnie! :)
Save the Magic Moments
Żyjąc w innych czasach, ma się tez i inne poglądy. Myślę, że nie ma tu co oceniać tylko sięgać po literaturę, która Ci odpowiada. A jak nie chcesz mieć w domu literatury o seksie to kupuj ebooki. Tych Twoje dziecko nie znajdzie. A najlepiej jak w stosownym momencie sama podsuniesz odpowiednią literaturę, żeby nie musiało niczego „wykradać” i nie był to temat tabu
Gosia
Ja zrozumiałam że Ola nie będzie miała konkretnie TEJ literatury o seksie a nie w ogóle literatury o seksie..
Aleksandra
:) Aktualnie czytam „Slow Sex”, leży na stoliku, nie chowam.
Klaudyna
Rzeczywiście większość przytoczonych fragmentów wynika głównie z tego, że wtedy role kobiet i mężczyzn postrzegano zupełnie inaczej. Dzisiaj na pewno Wisłocka poglądy by zmieniła, ale nie było jej to dane.
Natomiast z cytatów dotyczących gwałtu zniknął bardzo istotny fragment: „Może nawet słowo 'winna’ w stosunku do dziewczyny nie jest słuszne, raczej należy się rodzicom i wychowawcom” oraz kolejne, opowiadające o tym, w jak dziwne sytuacje wikłają się młode dziewczęta z nieznanymi chłopcami („pójście z nimi do obcego mieszkania czy lasu”) itd. Łatwiej było wyciąć coś z kontekstu i na tym opierać swoje zarzuty ;)
Aleksandra
To zdanie o rodzicach i wychowawcach dotyczy ich zaniedbań względem chłopców czy dziewcząt?.. Oto jest pytanie :)
Co do kolejnego fragmentu muszę stanowczo napisać, że nadal – pójście z kimś do domu, nawet jeśli się tej osoby nie zna, nie jest zaproszeniem do gwałtu.
Klaudyna
Rozumiem, że Ty byś córce na to pozwoliła, skoro to takie normalne? :) Pocięłaś na kawałki bardzo ważny rozdział książki, który ma uświadamiać dziewczęta, jakie niebezpieczeństwa na nie czyhają, jeśli zadadzą się z nieodpowiednimi osobami i na chwilę stracą rozsądek. I wcale nie ma tam nic o prowokowaniu długością sukienki, ani innych bzdur tego typu. Jest za to bardzo mądre wyjaśnienie, jak rozumują chłopcy w pewnym wieku – i dla dziewczyn jest to przydatna wiedza.
Ostatnio na forum mojego miasta kobieta napisała: „uwaga, na alei pokoju (jedna z najgorszych ulic w mieście) o 1 w nocy jakiś typ napastował moją 13-letnią córkę”. Komentarze były jednoznaczne: „jak mogliście pozwolić córce na powrót o tej godzinie?”. Nic nie tłumaczy napastnika, ale trzeba dzieci uczulać na takie sytuacje, a nie lekkomyślnie głosić: „przecież to nie jest zaproszenie do gwałtu”. Myślisz, że kto czuł się najbardziej winny, kiedy w zeszłym roku grupa chłopców zgwałciła koleżankę, która z nimi balowała? Napastnicy czy rodzice, którzy nie umieli córki nauczyć rozsądnego myślenia?
Aleksandra
Co jest normalne? Wchodzenie do obcegodomu? JA to robię – udzielając korepetycji. Jak uczy tragiczna historia pewnej nauczycielki włoskiego, to może grozić utratą życia. Czy ona była nieostrożna,czy po prostu trafiła na mordercę? Ten rozdział dość wyraźnie opisuje chłopców, jako nieumiejących zapanować nad popędami i dziewczęta jako te, które muszą myśleć za siebie i za nich. JA przeciwko takiemu podejściu protestuję. Co do ostatniego przykładu, to może najbardziej winni czuli się rodzice chłopców?
Klaudyna
Rzeczywiście – nie ma różnicy między dorosłą osobą, która udziela korepetycji a nastolatką, która flirtuje z obcym facetem, a potem rusza do jego domu ;) Z takim podejściem ze strony matki życzę córce powodzenia w życiu, mam nadzieję, że we własnym zakresie nauczy się rozsądku.
Od dawna wiadomo, że w tych sprawach to kobiety muszą myśleć za facetów – nie bez przyczyny funkcjonują powiedzonka o tym, że oni to myślą inną głową ;) Na szczęście są tacy, którzy nie zrzucają na kobietę np. obowiązku zadbania o antykoncepcję, ale raczej nie dotyczy to młokosów, o jakich była mowa w książce.
A co do rodziców wspomnianych chłopców – wystarczy posłuchać ich wypowiedzi, aby wiedzieć, że akurat oni winni się nie czuli.
I oczywiście masz prawo protestować przeciwko podejściu, że powinno się dziewczęta uczulać na takie sytuacje i uczyć rozsądku, ale zastanów się, czy rzeczywiście buntowanie się przeciw czemuś takiemu ma sens.
ppp
Klaudyna – weź wyrwij się z tego patologicznego środowiska i staranniej dobieraj kochanków, skoro uważasz, że młody chłopak nie potrafi zadbać o antykoncepcję. Ale nie obrażaj połowy ludzkości sugerując, że myślą mniejszą główką, nie umieją nad sobą panować , a jak się nawinie okazja, to zgwałcą. Aż nie wiadomo, jak skomentować te obrzydliwe bzdury.
Xyz
Twoje podejście do sprawy tylko pogłębia problem jakim jest obarczanie winą za gwałt ich ofiar. Nic, ale to nic, nie tłumaczy zachowania gwalciciela czy osoby molestujacej seksualnie. Oczywiście należy uświadamiać dzieci, że na świecie są różni ludzie a niektórzy będą chcieli je skrzywdzić, ALE to nie zmienia faktu, że powinno się większy nacisk kłaść na uswiadamianie chłopców i dziewcząt również, że na seks muszą zgodę wyrazić obydwie strony a to że „ktoś chodził po mieście po zmroku więc sam się o to prosił” jest wielką bzdurą i nie umniejsza to winy osoby która dopuściła się gwałtu czy molestowania. Poza tym, nie wiem skąd wzięłaś informacje o tym że to „kobiety muszą myśleć za facetów” bo nie muszą, partnerzy powinni wspólnie myśleć o takich rzeczach jak na przykład antykoncepcja. Twoja wypowiedź strasznie mnie smuci, bo niby uważasz gwałt za coś złego, jednocześnie w pewien sposób usprawiedliwiajac gwalcicieli, czego pod żadnym pozorem nie powinno się robić.
marendil
Klaudyna- czym innym jest uczulanie dziewcząt i uczenie zdrowego rozsądku, a czym innym mówienie, że chłopcy w pewnym wieku w sumie mogą sobie gwałcić, bo nie panują nad popędami, i w sumie to nic się nie stało, bo wiesz, to ten wiek, a w gruncie rzeczy to dobry chłopak, lubi matematykę, a zgwałcił przez przypadek, bo go ta głupia dziewczyna sprowokowała i popatrzyła na niego lubieżnie. Spoko, możemy dalej to akceptować, bo przecież „tak jest świat zbudowany”, ale jeśli jasno nie określimy, że to zawsze decyzja chłopaka, by zgwałcić, a nie sytuacja czy zbieg okoliczności (lub, broń Boże krótka spódnica czyt wspólna impreza), takie myślenie nigdy się nie zmieni
Ola
Nieczęsto komentuję jakiekolwiek wpisy, szczególnie, jeżeli w odpowiedzi na komentarz toczę pianę z ust i zapominam o poprawnym pisaniu.
Aż strasznie mi myśleć, że ten komentarz dodała kobieta!
13-letnia dziewczynka – no, ok, może nie była to najnormalniejsza pora na powroty, ale MA BYĆ ZGWAŁCONA, ŻEBY SIĘ TEGO ROZSĄDKU NAUCZYĆ?! Na imprezy/do klubu/integrację firmową też już nie wolno chodzić, bo to rodzice ofiary mają się potem wstydzić? No ludzie kochani, jakbym słuchała jakiegoś Janusza, co to na życie ma najlepsze recepty i sam by się do tego gwałcenia zabrał, „żeby gówniarę nauczyć”.
I w ogóle, co to za odniesienia do Córki Autorki, co Cię, dziewczyno, obchodzi, jak jest wychowywana i czego uczona przez rodziców? Miałaś się wypowiedzieć o wpisie na temat książki, a nie przedstawiać jakieś chore insynuacje. Nie od tego są komentarze.
I najważniejsze – TAK, protestowanie przeciwko takim zjawiskom i postawom MA SENS. Bez głośnych i zdecydowanych protestów nadal byłoby niewolnictwo, segregacja rasowa , nietolerancja seksualna czy religijna. Nie rozumiem, jak to w ogóle można poddawać pod wątpliwość.
Droga Autorko, wpis trafny i porządny. zgadzam się z nim, ta książka jest dziś bardziej obrazem epoki, niż poradnikiem. Pozdrawiam :)
Matka Dietetyczka
U mnie też taka książka w domu się nie znajdzie.
Barszcz
Olaboga, ona pisze zupełnie jakby nawet czysto teatralne realizowanie ról płciowych wiązało się z wieksza satysfakcją ze zwiazku dla wiekszosci par heteroseksualnych, jakby kobiety miały wpływ na meskie pobudzenie (choc przesadza z winą gwałconych dziewczyn, tak jakby każda z nich zawsze była nieodpowiedzialna i jakby za tę chwilę nieodpowiedzialności gwałt był adekwatna karą), jakby męskość i kobiecość były tez efektami milionow lat ewolucji i pewna dynamika relacji miedzy płciami nie mogła zostac zreformowana przez kulturę, a co najwyżej nieco przearanżowana!
Chwila, to wszystko nadal jest aktualne. Poziom hormonów wpływa juz na niemowlaki (juz pierwszego dnia dłużej patrza na twarze, jeśli miały niższy poziom testosteronu prenatalnego), hormony na ekspresję genów, chromosom Y zawiera unikalne geny, a tam gdzie walczy się najsilniej z rolami płciowymi (Skandynawia) różnice w psychologicznej wielkiej piątce miedzy kobietami i mężczyznami, jakby w reakcji, STAŁY SIĘ największe na świecie. Tak samo różnica w ilości kobiet na kierunkach ścisłych w Skandynawii stawia ją w dramatyczne złym świetle w porównaniu z najlepsza w tym w unii europejskiej… Polską.
Och, jeszcze jest hipergamia. Kobiety niezwykle rzadko decydują się na związek z mężczyzna o niższym statusie, nawet gdy są CEO, nawet w niewielkich społecznościach (a David Buss znalazł takie), gdzie zarabiają wiecej od mężczyzn , nie reflektują związków z partnerami o niższym statusie.
W sumie jak uda się wam na tym blogu zwalczyć hipergamię, to cele tych wszystkich względnie nowych fal feminizmu beda duzo prostsze do osiągnięcia. A tak paskudnie dziele skę odpowiedzialnością, bo przez wiekszosc naszej ewolucyjnej przeszłości, moze nawet przez cała nasza ewolucyjna historie, to kobieca decyzja o tym, z kim sie związać miała wieksza sile niż decyzja mężczyzny by ją zdobyć. Ale chrzanić historie, w dzisiejszym czasie, w krajach rozwiniętych, to potężna siła wpływania na całe społeczeństwo przez nagradzanie jednostek za konkretne zmiany w zachowaniu. Mężczyźni maja większe libido, ulegną, albo zgina, jak całe pokolenie japońskich 'grass eaters’, o ile tylko panie solidarnie to zaimplementują. Do dzieła.
Karolina
Bardzo ciekawa i dobitna recenzja. Przyznam, ze także nie znałam tej pozycji – jak i Pani miałam bardziej adekwatne lektury dla dziewcząt w domu – i chwała mojej Mamie za to! Teraz wiem, czego uniknęłam. książka do spalenia co najmniej. A do wycofania z pewnością!
Literatka
Autorka wpisu wyrwała z kontekstu 18 zdań i okrasiła je swoimi dość daleko idącymi uwagami. Całkowicie zatraciła sens książki Wisłockiej. Wydaje mi się, ze feministycznej matce polce lepiej idzie „pieczenie na racuchów na drugie śniadanie” niż analizowanie tekstów kultury. Z literatury proponuję pozostać przy przepisach kulinarnych, ich interpretację jest jeszcze Pani w stanie zrozumieć.
Pam
Nie ma to jak nie zrozumieć tego, co się przeczytało (czy na pewno się przeczytało chociaż?) i zamiast wejść w inteligentną polemikę, wjechać z personalnym hejtem nie na temat… Taka wypowiedź świadczy tylko i wyłącznie o autorze (autorce? Aż mi się nie chce wierzyć) komentarza, i to świadczy bardzo słabo.
Ola, świetny tekst!
Boware
Poza gwałtami to nie ma się o co spinać.
Wiewi00ra
W punkt!
Piotr
Hahaha. Do piet pani Wiślickiej nie dorasta. Wszystko co jest tu przytoczone NT. Mężczyzny z Wisdlocvkiej jest 100 proc prawdziwe. Wiem bo jestem mezczxyzna i wiem co czułem w chwilach podniecenia jako nastolatek.
Seba
Dla Michaliny Wislockiej szacun, dla autorki artykulu beka. Kobieta ma byc kobieta, zalotna, kokietka, nie babochlopem, mezczyzna ma byc mezczyzna, silnym ,odpowiedzialnym, stanowczym, a nie mientkim maminsynkiem, wystraszona nadwrazliwa panienka z globusem histericusem.
Zuzanna
Nie każda kobieta chce być delikatna i uległa, nie każdy mężczyzna chce zawsze odgrywać rolę silnego i stanowczego, bo nie każdy taki jest. A mówienie komuś jak ma się zachowywać w swoim życiu jest po prostu głupie. Bądźmy tolerancyjni i nie wchodźmy komuś z butami w jego życie prywatne.