Robi się nerwowo. Ćwiczę, ćwiczę i ćwiczę. A Wiertarka się wierci. I nie wiem, czy cokolwiek z tego wynika. Nie umiem ocenić, czy to, co mnie uwiera w żebra to jej główka, czy może pupa. Jeśli się nie obróci, to żegnaj porodzie w domu. Namawiam ją, masuję brzuch, masakruję swój kręgosłup i nic. Nie wiem. Boję się.
W czwartek kontrolne USG.
nie chcę rodzić z maszyną, która robi 'ping’
chcę w swojej sypialni, w swoim domku, koło swojej łazienki, w swojej pościeli… od początku ciepło, miło i razem.
1 Comment
Dag
Trzymam kciuki za poród w domu :-)