Byłam wczoraj świadkinią dwóch podobnych scen. W tym samym centrum handlowym na dodatek.
Scena pierwsza: korytarz, kobieta pcha wózek, idzie powoli, spokojnie i rozmawia ze swoją towarzyszką. Wyglądają ładnie, modnie, nowocześnie. Z wózka dobiega gardłowy płacz małego niemowlęcia. Płacze i płacze. Obserwowałam je chwilę. Nie było żadnej, żadnej reakcji na ten płacz. Nie słyszały?
Scena druga: sklep, między wieszakami. Wózek pcha mężczyzna, partnerka coś ogląda. Nagle zaczyna płakać dziecko. Malutkie. Mężczyzna zatrzymuje się, nachyla nad wózkiem, coś mówi do dziecka. Płacz cichnie.
Wiem, wiem. Nie powinnam zamieniać się w lotne bojówki Idealnych Matek. W niedzielę w pociągu byłam momentami niefajna, po 5 godzinach podróży, aua. Nie powinnam oceniać, krytykować innych rodziców. Sama nie jestem ideałem i nigdy nie będę.
Ale. Nie umiałam nie myśleć „kobieto! weź to dziecko na ręce! ono płacze!”. Coś mnie po prostu fizycznie zabolało. I myślę sobie, że przecież gdyby ta kobieta leżała w łóżku ze złamaną nogą i prosiła partnera o herbatę, a on ją olewał bo akurat oglądałby „Grę o tron” czy co się teraz ogląda, to na pewno po 5 minutach bezskutecznego nawoływania o herbatę zaczęłaby rozważać rozwód. Wyobraźcie sobie – mówicie do kogoś, a ta osoba nawet nie reaguje. Nie powie „zaraz”, po prostu was ignoruje. Szlag może trafić, prawda?
Dlaczego ludzie ignorują dzieci?
Fajnie napisała o tym inna blogerka i to właśnie tak jest – trzeba reagować na płacz. Dziecko płacząc mówi.
Mamo, boję się.
Mamo, uwiera mnie nap.
Mamo, mam mokro!
Czy ktoś mógłby zabrać tę karuzelkę bo mnie denerwuje?
Mamo, jest za jasno.
Halo, głodujące dziecko!
Chce mi się piiić!
Ej, nudzę się. Nuda, nuda!
Chcę się przytulić. Przytul mnie. Przytul.
Czy jak partner/ka mówi „przytul mnie” to go olewacie?
Inaczej reaguje się na płacz niemowlęcia. Pierwsze 3 miesiące, ten czwarty trymestr ciąży, to czas kiedy reakcja powinna być natychmiastowa. Dziecko półroczne może chwilę poczekać. Mówisz „już idę kochanie” i robisz to. Nie trzeba biec. Kąpiesz się a twój roczniak zaczyna marudzić? Mów do niego, opowiadaj co robisz. Nie trzeba wyskakiwać z wanny. Dziecko poczeka. Jeśli przez całe życie twoje dziecko nauczyło się, że odpowiadasz na jego wołanie, to poczeka spokojnie. Bo wie, że zaraz je przytulisz i zaspokoisz jego potrzeby. Chyba, że ma zły humor. Albo chce mu się pić. Spokojnie, trzeba dziecko obserwować. Ale dziecko musi czuć, że nie jest ignorowane.
10 Comments
BiG m
ja tej historii totalnie nie kumam. znieczulica wobec dzieci. koszmar :-(
a potem narzekanie ze dzieci sa coraz gorsze – tymczasem to ich wina.
julita
Tak, powszechne, smutne, straszne, mam wrażenie, że państwa z pierwszej sceny widuję regularnie w różnych osobach;) eh:(
Hafija
Nic dodać nic ująć.
Nikt nie jest idealny, tylko, że czasem nie można po prostu przejść obojętnie. Biedny ten dzidziuś płaczący w wózeczku :(
carryikurkuma
scena pierwsza nie powinna mieć miejsca, druga – myślę, że tata spokojnie dał radę…
Naomi Kasz
Nienawidze tego, mzoe to przez hormony, ale czesto sama chce to dziecko utulic.
kwokagorska
Kiedyś widziałam w parku podobną scenę. Mama i tata na rolkach i wyjące dziecko w wózku. Pewnie tacy rodzice chwalą się, że nie musieli z niczego zrezygnować i dalej mogą być aktywni i robić to co lubią…
Ja dla mnie to już jakieś zaburzenie rodzicielskiego instynktu :(
Kropka75
Tacy rodzice robią mi wykłady, że "dziecko się do nich dostosowało", bo przecież musi.
Moje się nie dostosowało i ciągle o tym słucham.
Nawet od jego ojca.
Kamila
A mi czasem też mały płacze w wózku..ale ja przemawiam do niego w stylu "już już idziemy jeść" i szukam gdzieś szybko ławki… aby usiąść i nakarmić bo często z tego powodu płacze.. ":]
Anonimowy
jeśli uznałaś że masz prawo ich krytykować to trzeba było podejść i skrytykować..ba może jednak bałaś się że odpowiedzą Ci tak że nie będziesz wiedziała co powiedzieć? Dlatego lepiej zabluzgać na necie. Rozumiem problem poruszany tutaj – też byłam świadkiem totalnego ignorowania małego dziecka przy kościele na mszy – dziecko całe pół godziny płakało a mama tylko "rzucała" nim w wózku licząc że się uspokoi – nie uspokoiło się ;) Ale są sytuacje gdzie dziecko płacze bo ma taki kaprys i po chwili 2,3 5 minutach się uspokaja i nie pamięta tego a zwracanie uwagi na jego płacz, mówienie do niego – przeszkadza jedynie w jego "samoistnym" przejściu. Sama mam córkę i nieraz mi ponarzeka przez chwilę bo woli na rączkach niż w wózku – i co mam wtedy obowiązkowo brać ją na ręce i nieść przez cały spacer bo ktoś mnie nazwie wyrodną matką? ze znieczulicą? Bez przesady. Co prawda nie napisała pani ile te dzieci płakały ale sądzę że nie stała pani i nie gapiła się dłużej jak 5 min. I wytykanie komuś błędów w ten sposób jest nie na miejscu. Sądziłam że tego bloga prowadzi mama z klasą – myliłam się.
Anonimowy
witam,
doskonale rozumiem autorkę tekstu, sama nie raz niestety! jestem czasem swiadkiem takiej znieczulicy… to jest zawsze cos, co przeszywa I rozrywa mi serce, jak widzę taka bezradność I wielki krzyk dzieciątka o pomoc, o zareagowanie, o przytulenie… a tu nic, zimno, chlod, obojetnosc, tresura…. Przecież nie zawsze wiemy co czuje maluszek…może się wystraszyło jakiegoś dźwięku, którego my nawet nie zarejestrowalismy, może brzuszek zabolał – noworodek nie powie… Ale zawsze wszystko lepiej zniesie przytulony I ukojony przy ciele matki…
Ludzie tracą instynkty… Sugerują się jakimiś zabobonnymi przekonaniami przekazywanymi z pokolenia na pokolenie, typu "nie nos, bo go rozpiescisz", albo czytaja 'nowoczesne' podreczniki wychowania rodem z usa, odrealnione, dajace przepis na wszystko, uciszanie na czas, usypianie na czas, tresura dziecka niczym pieska….nie skupiajaca sie na indywidualnych potrzebach naszych dzieci…
Dziś nawet podeszlam do chlopca, ktory bujal mala siostrzyczke w wozku – tak kazala mu mama, ktora placila w restauracji.. Dziecko ryczalo dobre 10 minut, obserwowalam cala sytuacje z niepokojem… Powiedzialam mu zeby powiedzial mamie, zeby wziela dzieciatko na rece I przytulila I ponosila, bo inaczej tak w wozku to sie nie uspokoi… Wiem, bezczelna ze mnie istota, ale serce mi sie krajalo na widok czerwonej, sinej wrecz z wysilku I placzu buzi dzieciatka… Matka ok 40, niby doswiadczona bo ten synek juz nastoletni, 'odchowany'…ale nawet na chwile nie byla laskawa siegnac po dzieciatko z nosidelka I go utulic… wlozyla go za to do wozka I bujala do upadlego, zakneblowala ryczacego szkraba smoczkiem (bo tak najlatwiej, po co ma plakac, trzeba zatkac mu buzie I po sprawie!! o matko:/ ) a dziecko nadal przerazliwie krzyczalo… pewnie po jakims czasie sie poddalo, bezradne I splakane I zawiedzione mama zasnelo w stresie… Tak mniemam, bo matka nie reagowala do konca i widac, ze sie spieszyla z tym wozkiem do domu… Porazka… Biedne te dzieciatka, ktorym dane zyc przy takim rodzicu…