Weekend chyli się ku upadkowi. Jak co tydzień. Tym razem jestem wyjątkowo rozdarta – mam podwyższoną temperaturę i czuję się źle, zaraz zakopię się pod kołdrą i spróbuję zasnąć. Najbardziej na świecie chciałabym jutro nie iść do pracy, tylko się wygrzać i wypocząć. W weekend nie mam czasu na słodkie lenistwo, to chyba oczywiste ;) Wczoraj pomagałam Mamie w przeprowadzce, dziś z dzieciakami szaleliśmy na pływalni. Niestety, mam tyle pracy i tyle spraw na liście, nie chcę i nie mogę niczego zawalić. Sama się karcę za takie podejście, bo wiem, że może się kiedyś na mnie zemścić i jak mnie choróbsko dopadnie, to się nie pozbieram. Ale może jeszcze nie tym razem, może jeszcze herbata i Engystol wystarczą… Niby jeden czy dwa dni na zwolnieniu nie sprawiłyby, że moje sprawy by się zawaliły. Ale jednocześnie wiem, że żaden to byłby odpoczynek. Jutro i pojutrze Ojciec Dzieciom wraca o 23, więc ktoś musi te urocze stworzonka chociażby wieczorem solidnie ogarnąć. A jak znam siebie, to w ciągu dnia zajęłabym się na przykład nadrabianiem zaległości w praniu.
Ot, uroki rodzicielstwa.

Z dzieciństwa nie pamiętam, żeby moja Mama chorowała. Jak się mocno zastanowię, to coś tam czasem jej się przyplątało, ale jak byliśmy z bratem starsi. A wcześniej? Kobieta pancerna. Moja koleżanka z pracy powiedziała kiedyś, że nie choruje, bo jest tak bojowo nastawiona do życia. MUSI robić, więc robi. Ja łapię się na tym samym, chociaż wiem, że to szkodliwe w sumie podejście.
Co takiego jest w człowieku, że postępuje tak irracjonalnie? Gdybym dwa dni wygrzała się w domu to nikt by mi głowy nie urwał. Echh.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jak się tak czuję, to jestem okropną matką, niecierpliwą, negatywem Rodzicielstwa Bliskości, paskudna, zrzędząca, beznadziejna. Widzę to i mam ochotę wyjść z siebie i mocno sobą potrząsnąć. Też tak macie?
Ugh. Czas spać.
Jeszcze wypiję jedną herbatę, złamię żelazne zasady swojej nowej diety i zjem dwie kanapki z dżemem z czarnej porzeczki od Babci (tyle witaminy C, że to nie łakoć, a lekarstwo, mogę!). No i trochę muzykoterapii: