Dziś mój synek skończył 8 lat.

8 lat temu na ulicach był dość brzydki śnieg i było dość pluchowato.
Kiedy wyszłam z nim ze szpitala lał wielki deszcz, totalny, zmył cały śnieg.
Kiedy pojechałam do urzędu zarejestrować go – było piękne, wiosenne słońce.
Nasze pierwsze spacery były skąpane w zieleni świeżej i soczystej.

Pamiętam jak zaczynał rozpaczliwie płakać jakieś 200 metrów od klatki schodowej. Nienawidziłam spacerów. Nosiłam go po parku na rękach, bo inaczej – płakał. Gdybym tylko znała chusty…

Bardzo kocham tego chłopczyka.