„Rodzinne gniazdo” to popularnonaukowa książka o związkach rodzinnych u zwierząt. Nie tylko ssaków, co sugerowałaby okładka (moim zdaniem nie do końca udana), ale też ptaków, a nawet mięczaków. Autor, niemiecki zoolog i psycholog snuje opowieść o zachowaniach zwierząt w stosunku do ich rodziców, rodzeństwa i dzieci. Podaje dziesiątki przykładów i informacji tak ciekawych, jak na przykład ta o ptaszku, który musi dla swoich młodych zdobyć 40 000 owadów dziennie lub o komunikujących się między sobą niewyklutych kurczętach.

To lektura szalenie interesująca, ale i momentami irytująca, a nawet powodująca spory dyskomfort. Z dużym wstydem czytałam opisy eksperymentów przeprowadzanych na zwierzętach takich jak na przykład odbieranie matkom młodych zaraz po porodzie i oddawanie po różnym czasie, by sprawdzić jak matka zareaguje po kilku godzinach, a jak po kilku dniach. Dlaczego? Po co? Czy nauka bardzo na tym zyskała?
Książka napisana została na początku lat ’80, w Polsce ostatni raz wydana w 1997 r. Stan wiedzy, między innymi na temat porodu, na szczęście sporo się zmienił, dlatego kategoryczne twierdzenia Dröschera na temat konieczności rodzenia w szpitalu można przyjąć jako przestarzałe.

 

 

Jednak pewne rzeczy się nie zmieniają. Opis koźlątka, które stało w miejscu, w którym padła jego matka, nawet po zabraniu jej ciała, jest bardzo przejmujący. Historie lwich stad lub opisy zwyczajów młodych goryli są naprawdę fascynujące. Wiecie, że u niektórych gatunków jeśli młoda matka nie pomagała przy opiece nad młodszym rodzeństwem, to szanse na przeżycie jej pierworodnego są znikome? Ta lektura sprawia, że nabiera się jeszcze większego szacunku do zwierząt, które w wielu swoich zachowaniach są jak ludzie. A w wielu – postępują w sposób zupełnie dla nas niepojęty, chociaż najwyraźniej konieczny. Takim przykładem są akty kanibalizmu i kronizmu (pamiętacie co robił Kronos?).
Autor odnosi zjawiska ze świata zwierząt do świata ludzi. Niekiedy jego wnioski są nieco na wyrost, czasami są po prostu nieakceptowalne. Jest konserwatywny do szpiku kości, u niego kobiety mają być zawsze ciepłe i opiekuńcze, a mężczyźni odważni i odpowiedzialni. Sytuację odwrotną traktuje jako ciekawe zjawisko, anomalię. Czasami w swoich stwierdzeniach posuwa się naprawdę za daleko, twierdząc na przykład, że nieopiekuńcza i nieczuła matka może wychować tylko i wyłącznie jednostkę aspołeczną i szkodliwą. Warto oczywiście podkreślać wagę kontaktu po porodzie, bliskości fizycznej między dzieckiem a rodzicami (u Droschera – tylko matką), ale świat nie jest przecież czarno – biały…
Pewną wadą tej książki jest brak aparatu naukowego. Czytając o eksperymentach i badaniach chciałabym odnaleźć konkretne odniesienia i móc sięgnąć dalej. Zaletą – to, jak poszerza horyzonty i jaką dawkę wiedzy o świecie zwierząt daje. Reasumując, warto sięgnąć po tę pozycję, pomimo jej wad. Jest to po prostu szalenie interesująca książka, a jak wiadomo, jeśli ktoś skończył biologię na etapie liceum to dobrze się orientuje w rozmnażaniu grzybów, wie co to jest euglena zielona i jak wygląda tasiemiec uzbrojony, ale o tym, w jakim towarzystwie rodzą słonice i jak ptaki karmią cudze młode raczej nie słyszał. A to naprawdę ciekawe!