Życie po pojawieniu się dziecka już nigdy nie będzie takie samo.
Nie ma już tamtej osoby. Teraz jesteś matką. Teraz jesteś ojcem.

 

Przerażające?

Natknęłam się niedawno na komiks A year of parenting. Trochę się pośmiałam, trochę zgodziłam, trochę nie, a i szacun za ergonomika dla autora. No i natchnął mnie do kilku przemyśleń na temat tego, jak zmienia się życie po urodzeniu dziecka.
Szczerze mówiąc, po prawie 9 latach macierzyństwa trochę nie pamiętam jak to jest być osobą bezdzietną. I przez te lata w moim życiu było kilka rewolucji, więc trudno powiedzieć co najbardziej je zmieniło. Ale spotykam się często ze zdaniem, że pojawienie się dziecka zmienia życie wyjątkowo, że jest to zmiana szczególna. Coś się traci, coś się zyskuje.
Staram się nie patrzeć na życie w ten sposób, a i bilans zysków i strat wygląda w tym kontekście śmiesznie – nie zamieniłabym dziecka na marataony imprezowe i spontaniczne weekendy nad morzem ze spaniem w śpiworze na plaży.
Mam tylko jedną refleksję. Wszystko, co pojawiło się w moim życiu po urodzeniu się dziecka, pojawiło się również po związaniu się z moim partnerem. Miłość nie do opisania. Strach o drugą osobę – wczoraj widząc na skrzyżowaniu rower pod samochodem od razu wyciągnęłam telefon, usłyszałam Ojca Dzieciom i ze spokojem się pożegnałam. Konieczność dostosowania się do drugiej osoby – gdy dziecko jest chore, nie wychodzę wieczorem. Ale tak samo zostaję w domu, gdy mój mąż jest chory.
Mam wrażenie, że ta rewolucja związana z pojawieniem się dziecka jest jednak trochę mitologizowana. Każdy związek niesie ze sobą zmiany. Zawsze pojawia się jakieś MY. To ważne, żeby nie tracić swojego JA, ale każda nowa miłość sprawia, że życie nie będzie już takie samo. W przypadku pojawienia się dziecka te zmiany są w części tylko czasowe. W końcu przez ile lat będziemy się niepokoić, czy aby dziecko nie wyjadło nam tabletek do zmywarki?
Ważne, żeby pozwolić sobie na to nowe życie. Nie walczyć o status quo jak o niepodległość. Pogodzić się z tym, że pewne rzeczy wyglądają inaczej i nie dążyć na siłę do życia jak sprzed dziecka. Mniej czasu na naukę, na dodatkową pracę – to są rzeczy normalne. I naprawdę nie warto wyrabiać 200% normy.