Kiedy Starszak miał trzy miesiące zostałam samotną matką. Musiałam dość szybko nauczyć się funkcjonowania w kolejnej nowej roli. Moje doświadczenie jest tylko moje – każda samotna matka ma swoją własną historię, swoje doświadczenia, swoje emocje i plany. Nie ma jednego modelu samotnego macierzyństwa, dlatego też nie ma uniwersalnej definicji samotnej matki. Inna jest sytuacja wdowy, inna rozwódki, która nie utrzymuje kontaktu z partnerem, jeszcze inna dziewczyny, która wychowuje dziecko, a jej były chłopak wpada pomóc kiedy trzeba i mają normalny kontakt. Dyskusyjne jest też samo określenie samotna matka, ponieważ wiele kobiet samodzielnie wychowujących dzieci wcale nie czuje się samotnymi – w końcu mają dzieci, rodziny, przyjaciół.
Dlaczego piszę o matkach, a nie o samotnych ojcach? Statystyki są nieubłagane – w Polsce jest 11 razy więcej samotnych matek niż samotnych ojców.
Jest kilka spraw, które z perspektywy czasu, moich doświadczeń i doświadczeń moich znajomych wydają mi się wspólne dla wszystkich kobiet samodzielnie wychowujących dzieci. Pierwszą z nich jest konieczność prawnego uregulowania sytuacji. Nie tyle swojej, co dziecka. Mam dość radykalne przekonania jeśli chodzi o pieniądze – a jeśli chodzi o pieniądze dla dzieci jestem talibem. To są rzeczy, które muszą być na papierze. Można umówić się z partnerem, że będzie przekazywał na dzieci jakąś kwotę, płacił część rachunków, opłacał obiady w szkole czy kupował buty. Można, ale niesie to ryzyko usłyszenia „sorry, mam trudniejszy miesiąc, nie wycisnę nic”. Spółdzielnia, gazownia czy szkoła zazwyczaj nie reagują na hasło „czy można przedłużyć termin o 30 dni?”. W momencie, gdy ojciec dzieci ma zasądzone alimenty jest większa szansa, że nawet w trudniejszym miesiącu coś jednak wyciśnie.
Oczywiście trafiają się przypadki mężczyzn w ogóle tych alimentów nie płacących, ale to patologia. Chociaż statystyki ściągalności alimentów w Polsce są dramatycznie złe [KLIK] – podobnie jak zła jest dość powszechna akceptacja dla dłużników alimentacyjnych i mylenie pojęć, że to pieniądze „dla niej”. Bo to są pieniądze dziecka.
Kolejna sprawa dotyczy trudniejszych lub beznadziejnych sytuacji. Czasem ojciec po prostu stwierdza, że życie rodzinne już go nie interesuje. Wtedy należy zastanowić się nad ograniczeniem lub odebraniem praw rodzicielskich. Takie uregulowanie sprawowania opieki nad dzieckiem daje spokój gdy trzeba dziecko zapisać do przedszkola, wyrobić mu paszport albo podjąć decyzję o leczeniu, którą muszą podjąć oboje, ojciec i matka. A bywa, że ojciec jest nieuchwytny, nie chce pomóc.
Na wielu wydziałach prawa różnych uniwersytetów działają poradnie prawne prowadzone przez studentów, którzy bezpłatnie udzielają pomocy osobom, których nie stać na prawnika. Na stronie Sądu Okręgowego w Warszawie można znaleźć listę instytucji udzielających bezpłatnej pomocy prawnej. Pomoc można otrzymać również w Fundacji Mama.
Ostatnia sprawa dotyczy tego, kim dla dziecka jest ojciec, którego nie ma w domu, u boku matki. Czasami znika zupełnie, czasem mieszka w innej części miasta. Czasami kilkaset kilometrów od dziecka i zjawia się raz na pół roku. Bywa w normalnej relacji z matką, czasami jest jej wrogiem. Życie pisze różne scenariusze. Jeden wątek powinien zawsze być taki sam – dziecku nie można mówić źle o jego ojcu. Nie można mówić „przez twojego ojca..” albo „twój ojciec to szuja”. Jeśli nie masz nic dobrego do powiedzenia na jego temat – przy dziecku po prostu nie mów nic.
Aha
Kiedy Starszak miał półtora roku poznałam Ojca Dzieciom i przestałam być samotną matką.
3 Comments
Joanna (mifufu)
Też byłam, tyle że nazywałam się samodzielną matką. Patrycja miała trzynaście :).
piegowata mama
Znam kilka matek samotnie wychowujących. Historia każdej z nich jest dramatyczna. Cieszę się, że u Was tak nie było.
Małgorzata W
Bardzo podoba mi się określenie samodzielna mama zawsze to brzmi trochę lepiej niż samotna :) zapraszam do siebie http://samotnyszczesliwyrodzic.blogspot.com/