Czytałam tę książkę bardzo długo. Powoli, po kawałku. Przerywałam lekturę i myślałam. Szukałam ołówka i robiłam notatki. Strona, na której zwyczajowo pojawia się autograf jest w moim egzemplarzu cała zapisana. „Dziecko z bliska idzie w świat” to lektura inspirująca i dająca do myślenia. A przede wszystkim bardzo uspokajająca.

źródło
Staram się wychowywać dzieci w duchu Rodzicielsywa Bliskości. Jestem oporną uczennicą, mam swoje trudności, blokady i przyzwyczajenia, ale jest co raz lepiej. Widzę bardzo dużą różnicę w tym, jak funkcjonuje spokojnie urodzona, chustowana Panienka, którą urodziłam już mocno przekonana, że Rodzicielstwo Bliskości jest dobrą drogą, a Starszakiem, którego w niemowlęctwie zdarzało mi się uczyć zasypiania koszmarną metodą 3-5-7, protestującego dwulatka siłą wciskać do wózka i tak dalej. Nasza ze Starszakiem relacja jest trudniejsza, tym bardziej potrzebna mi była ta książka.
Czytając „Dziecko z bliska idzie w świat” pomyślałam, że to nie jest poradnik dotyczący dzieci, a rodziców. Że to oni właśnie są głównym tematem. Agnieszka Stein pisze o rozwoju osobistym dorosłych, o tym jak człowiek wchodzący w świat Rodzicielstwa Bliskości zmienia nie tylko swój stosunek do dziecka, ale i do innych ludzi. Praca nad sobą jako rodzicem zmienia nas jako ludzi. Błędy które popełniamy nie są porażką, tylko nauką.
Chciałabym, żeby tę książkę czytały osoby zawodowo związane z edukacją, od przedszkolnej. A przede wszystkim rodzice dzieci wchodzących w wiek szkolny. Jako matka ucznia powtarzającego drugą klasę, który za wcześnie poszedł do szkoły, biję się w pierś, że nie miałam więcej zaufania do swojej intuicji, że za bardzo zaufałam nauczycielom. Zaowocowało to sporymi problemami Starszaka, w których opanowaniu pomogła dopiero zmiana szkoły. Jestem wściekła, że pozwoliłam traktować Starszaka jako słabego ucznia, wmówić mu, że sobie nie radzi, bo za mało pracuje. Gdybym przeczytała tę książkę wcześniej, nie puściłabym sześcioletniego Starszaka do szkoły, bo widziałabym, że nie jest jeszcze gotowy.
Agnieszka Stein porusza wiele wątków. A cytaty z literatury dziecięcej i młodzieżowej, które zamieściła przed rozdziałami pokazują, że to osoba naprawdę zainteresowana światem dzieci. Wspaniale pisze o potrzebie kontaktu fizycznego u dorastającej młodzieży i o tym, jak rozumie seksualizację. Warte uwagi są fragmenty dotyczące pasji i talentów dzieci – szczególnie dziś, w dobie zajęć dodatkowych. Ta objętościowo nieduża książka, wygodnie podzielona na części, rozdziały i podrozdziały, dotyczy wychowania dzieci od wieku przedszkolnego do wejścia w dorosłość.
Po tej lekturze jestem spokojniejsza. Za jakiś czas wrócę do tej książki, Panienka będzie na innym etapie, Starszak na innym, warto będzie sobie wszystko odświeżyć. Teraz przekazuję książkę Ojcu Dzieciom. Polecam wszystkim.