Lara Stone, holenderska modelka o zapadającej w pamięć urodzie wystąpiła w niecodziennej sesji. Niecodziennej jak na standardy swojej branży, chociaż zdjęcia wyglądają jak robione prywatnie, naturalnie, po prostu. Bez retuszu. Niecały rok po porodzie.

 

Juergen Teller, System Magazine, źródło
Zdjęcia, które na potrzeby magazynu System wykonał Juergen Teller przedstawiają Larę topless, lekko potarganą, o nieobecnym spojrzeniu. Ma mocno czerwone usta, jest trochę wyzywająca, trochę onieśmielająca, a trochę jakby zmęczona. Jej białe ciało nie wygląda tak, jak na innych jej zdjęciach. Widać zmarszczki, rozstępy na piersiach, wiotką miejscami skórę. To nadal jest młode i piękne ciało bo to jest młoda i piękna kobieta. Ale widać też, że przeszło zmianę.
Jej piersi – chyba najlepsze są te zdjęcia. Żywych, miękkich piersi, które poddają się działaniu grawitacji, gdy modelka leży na plecach lub na boku. To zdjęcia, które powinna obejrzeć każda kobieta zanim pomyśli o swoich piersiach bez miłości…
Nie jestem fanką sesji zdjęciowych, na których kobiece ciało wystawiane jest na pokaz, jak rzecz. Nie podoba mi się sprowadzanie modelek do roli wieszaków (po francusku modelka to mannequin). Nie podobają mi się dzisiejsze wzorce, gdy modelka w rozmiarze 40 jest już plus size.
Ale ta sesja, ze swoją uderzającą naturalnością, tak seksowna, jest naprawdę dobra. I świetnie, że zrobiło się o niej głośno. Im więcej kobiet zobaczy te zdjęcia, tym lepiej. Tak, Lara jest bardzo, bardzo szczupła. Ale jej ciało, bez komputerowego wspomagania, nie spełnia współczesnych kryteriów ciała idealnego, jak z plastiku. A jest piękne, zdrowe, naturalne.
Cała sesja do obejrzenia na przykład tu