Niedawno Gazeta Wyborcza wydrukowała wywiad z polskim ginekologiem pracującym przez wiele lat w Niemczech. To bardzo interesująca rozmowa pokazująca różnice między polską a niemiecką służbą zdrowia, a dr Andrzej Morawski ma świetne podejście do swojego zawodu. Jednak kilka spraw o których mówi wymaga, moim zdaniem, uwagi. KLIK
Znieczulenie przy porodzie
Tytuł wywiadu to „W Niemczech rodzi się ciszej”. To zdanie, stworzone przez dziennikarkę, niesie w sobie negatywny stereotyp zgodnie z którym dobry poród to znieczulony poród. Na początku wywiadu pojawiają się z resztą statystyki porównujace jak znieczula się kobiety w Nieczech, a jak w Polsce. Odniosłam wrażenie, że efektem ma być przekonanie, że w cywilizowanych, zachodnich krajach kobiety rodzą po ludzku, czyli ze zzo. Cóż z tego, że chwilę później dr Morawski wypowiada się o subiektywnym odczuwaniu bólu w różnych sytuacjach – przecież inaczej odczuwa ból porodu młodociana samotna matka, a inaczej kobieta rodząca w towarzystwie kochającego męża i czułej douli…
Badanie krwi pępowinowej
Kolejną sprawą jest metoda oceny stanu noworodka uważana przez dr Morawskiego za lepszą od skali Apgar. W Niemczech stosuje się testy krwi pępowinowej. Tak, to wiarygodne badanie dające jednoznaczne wyniki. Ale jednocześnie jest to badanie wymagające pobrania krwi pępowinowej, a żeby ją osiągnąć, należy pępowinę przeciąć zanim przestanie tętnić. Pisałam o tym tu KLIK, wiele badań potwierdza, że przedwczesne odcinanie pępowiny w sytuacji braku zagrożenia życia jest niepotrzebne, a może być szkodliwe.
Porodowy krzyk
Wrócę do tytułowej ciszy przy porodzie. Zapytałam na FB czytelniczki czy były głośno przy porodzie. W większości odpowiadały, że tak, owszem. Przytoczona przeze mnie Lovis, mama Ronji z książki Astrid Lindgren, w czasie porodu śpiewała. I bardzo dobrze – to między innymi Ina May Gaskin w swoim „Duchowym położnictwie” pisze o tym, że gdy otwieramy krtań, otwiera się też szyjka macicy. A rozluźnienie ust rozluźnia perineum (nie lubię słowa krocze). Ina May zalecała swoim rodzącym, by nie unikały pocałunków z partnerami. Takie czułości wpływały nie tylko na atmosferę i stan ducha kobiety, ale namiętny pocałunek działał pozytywnie na całe ciało i rozluźnienie tkanek.
Dobry poród wymaga takich warunków, jak dobry seks. A więc poczucia zaufania, ciepła, dobrych, miłych okoliczności przyrody i tego szczególnego połączenia znajomości techniki z poddaniem się naturalnym odruchom i instynktowi. Wspaniały jest seks w pomieszczeniu z przyciemnionym światłem, cichą muzyką w tle i poczuciem pełnej swobody. To samo dotyczy porodu i często dobrej miłości towarzyszą takie dźwieki, jakie wydaje z siebie kobieta rodząca. Wszystkie te westchnienia, jęki, krzyki – pokazujące, że kobieta jest cała w swoim ciele, w swojej dzikości to sygnał, że rodzi (lub kocha się) swobodnie.
Gdy kobieta czuje, że nie powinna być głośno, gdy te dźwięki ją zawstydzają, koncentruje się na nich i tłumi je w sobie. Gdy kobieta dostaje znieczulenie zakłóceniu ulegają procesy hormonalne wpływające na przebieg porodu. Znieczulenie nie pozwala kobiecie na zanurzenie się w siebie, wyłączenie świadomości. Pojawia się kontrola. Moja położna powtarzała za Iną May let your monekey do it! – Obudź swoją wewnętrzną małpę, dziką kobietę, przodkinię, która miała w nosie konwenanse i rodziła tak, jak jej ciało dyktowało.
fot. unsplash.com
12 Comments
Mariola Majka
No, przydamisię;)
Cinnamonn'es Beauty Corner
Heh, gdy ja krzyczałam przy rodzeniu córeczki, to lekarka krzyczała na mnie, że zabieram dziecku tlen. A mnie tak lepiej znosiło się ból (rodziłam naturalnie, bez znieczulenia). Oczywiście, że starałam się pamiętać o miarowym oddychaniu, ale ta kobieta swoim zachowaniem wzbudziła we takie emocje, że miałam ochotę się na nią rzucić. Poza tym spychając łokciem dziecko w dół naciskała mi na klatkę piersiową i dusiłam się przez nią. Dopuszczała się też komentarzy, że nie potrafię rodzić i że chcę, żeby dziecko urodziło się niedotlenione. Stworzyła mi cudowną atmosferę podczas tak ważnego, ciężkiego i pierwszego w życiu wydarzenia. Żałuję do dziś, że przez tę traumę nie wyciągnęłam konsekwencji z jej postępowania, tylko chciałam o tym jak najszybciej zapomnieć. W dodatku córka urodziła się opita zielonymi wodami i w związku z tym miała problemy z oddychaniem, a w konsekwencji zapalenie płuc. Pojawił się też krwiak podskórny na główce. Aż mnie szlag trafia, gdy sobie to przypominam…
Anna Sperber
jeśli ktoś mnie bardzo irytuje to nie przebieram w słowach; podejrzewam że puściłabym jej taką wiązankę, że aż uszy by jej zwiędły. Poród mnie czeka w maju. Mam nadzieję że będzie dobrze.
Aleksandra
W czasie porodu raczej się nie myśli o tym, żeby komentowac cudze uwagi – raczej koncentruje się na sobie :) Maj o piękny miesiąc na narodziny!
A
Ja miałam podobnie przy pierwszym porodzie naturalnym , te uwagi ze mam być cicho ze nie dotlenione sie urodzi itd. Przeżyłam wtedy koszmar i teraz przy kolejnych porodach odczuwam taki strach paniczny ze w trakcie kiedy zjawiam sie na oddziale po pól godziny dziecku nagle zanika tętno i jest konieczność cesarskiego cięcia.
uanset
To smutne, że poród sprowadza się do czynności tak mocno medycznej i wymagające interwencji lekarskiej. Takie porównania DEU-PL moim zdaniem nie mają sensu, a dodatkowo pokazują nas jak jakiś zacofany kraj, bo tu mało znieczuleń robią, lub że kobiety są "dzikie" bo krzyczą. Myślę, że tak każda ciąża jest inna, tak jest i z porodami. Dla każdej rodzącej to inny proces i każdy kolejny poród jest rożny od poprzedniego. Pięknie by było żyć w takim kraju, gdzie podchodzi się do kobiety w trakcie porodu indywidualnie, uwzględniając jej wyjątkowe potrzeby. Ja w trakcie mojego porodu miałam wrażenie, że rzeczy dzieją się koło mnie i nie dotyczą mnie. Czasami nawet nie zwracano się wprost do mnie. Lekarz "robił swoje" bez wielu wyjaśnień i szedł do następnej kobiety, tak jakby to jakaś fabryka była
Anonimowy
A mi powiedziała znajoma pracująca w szpitalu że jak kobieta krzyczy przy porodzie to albo jest nauczycielem albo pracownikiem szpitala i to się sprawdza he :) ja przy porodzie nie krzyczałam a po mnie rodziła kobieta darła się w wniebogłosy a rodziła około północy a potem jak się okazało była i jest nauczycielką więc coś w tym jest
Cinnamonn'es Beauty Corner
To by się zgadzało co do mnie też :)
Anonimowy
Od ponad 30-lat pracuje jako anestezjolog i nie moge tego potwierdzic.
Prawie wszystkie kobiety krzycza bez wzgledu na wiek czy wyksztalcenie.
RÓŻA MARZY
Zgadzam się zupełnie ze stwierdzeniem, że atmosfera musi być jak przy dobrym seksie. Zgadazam się z tym, że najważniejsze to poddać się odruchom, instynktom, uwolnić dzikość, uwolnić moce, o których nam się nie śniło. I wtedy dźwięk jest ważny, głos jest ważny. Głos pomaga, a czasem, na końcu – krzyk. Mi też pomagał dźwięk.
Ale napatrzyłam się na wiele porodów, gdzie krzyk podczas skurczów nie był pomocny dla kobiety. Gdzie był wyrazem właśnie kulturowych uwarunkowań – niezgody na ból, nieakceptacji cierpienia. Kobiety krzyczące z całej siły NIE NIE NIE… kobiety krzyczące ZRÓBCIE COŚ, kobiety krzyczące NIE CHCĘ RODZIĆ. albo NIE CHCĘ. To są krzyki, które moim zdaniem w żaden sposób nie pomagają… A nakręcają tylko poczucie niemocy i beznadziei. I takie krzyki budzą we mnie jakiś żal, że nie dane tym kobietom jest przeżyć piękno porodu.
To taka moja refleksja ;)
Aleksandra
Dzięki za ważny komentarz! Czytałam niedawno wypowiedź kobiety, której położna w czasie porodu poradziła, by nie krzyczała NIE! tylko TAK! – bardzo to rodzącej pomogło. I to fakt, że krzycząc – ale ze strachu i niemocy, można co najwyżej nabawić się hiperwentylacji.
Anonimowy
Ja tu troche ze spoznieniem napisze, ale dopiero niedawno odkrylam (ponownie,bo juz 9 lat temu czytal Twoj blog) Twoj blog. Otoz ja rodzilam jedno dziecko w Polsce, a dwojke w Niemczech. W Polsce mialam ciecie cesrskie, bo tak jest bezpieczniej dla dziecka i bylam otoczona opieka lekarska (bez znajomosci i placenia nikomu, Szpital Praski), pielegniarska i poloznicza.
W Niemczech chodzilam do lekarza, czekalam ok.2 godzin w poczekalni, sikalam do kubeczka, mocz badany jest tylko papierkiem lakmusowym na miejscu przez taka pomoc lekarza, ktora nawet matury nie musi miec, uczy sie zapisywac pacjentow na wizyty, pobiera krew, wazy i mierzy cisnienie. Zadnych dodatkowych badan, czyli wymazow itp. oprocz tego przychodzila do mnie polozna, do domu, bo one maja prywatne praktyki, jak lekarze, i mierzyla mi cisnienie, sprawdzala tetno dziecka, namawiala na akupunkture (bo do tego doplaca kasa chorych), wciskala jakies homeopatyczne kulki, nie za bardzo wiadomo na co.
Pewnej nocy odeszly mi wody. Pojechalismy do szpitala. Zostalam zbadana o polozona do lozka. Nic wiecej sie nie dzialo. Skurczy dostalam nastepnej nocy. Pielegniarka powiedziala, ze moze dac mi czopek, ale to i tak nie pomaga. Dostala dwa. Wsadzilam jeden. Krzyczalam bardzo. Dostalam jeszcze cos w kroplowce,ale mialam zgieta reke, wiec i tak do zyly nic sie dostalo. Przy porodzie byla polozna i pielegniarka, wybiegaly co chwile do drugiej rodzacej. I tez na mnie krzyczaly, zebym nie krzyczala. Dziecko wyskoczylo. Posluchala serca pielegniarka, zaszyla mnie i po trzech dniach, na wyjscie dziecko zbadal dopiero lekarz. Drugi raz, przed porodem zapytalam czy moglabym znieczulenie dostac, a lekarz mi powiedzial,eee,poradzi sobie pani. Tym razem bolalo mnie jeszcze bardziej, jakby czolg przeze mnie przejezdzal i dodatkowo myslalam,zeby nie krzyczec. Zaciskalam Usta, ale jek i tak sie wydobywal. I tym razem inna polozna mowila, zebym tak nie krzyczala. Wywnioskowalam, ze Niemki rodza ciszej, bo moze one lubia jak je boli. Nie bylo zadnych wizyt pediatrycznych. Jedynie przed wyjsciem do domu, w trzeciej dobie. Do szpitala wchodzi kazdy, ciuchach z ulicy. Pacjentka lezy w dresie, czy w Jakis normalnych ciuchach, nie pizamie. To sie nawet nazywa pomoc w rodzeniu, a nie odzial polozniczy. Mowie, Wam Polska to piekny kraj. Naprawde nasza sluzba zdrowia jest niedoceniana. Pozdrawiam Marta