Niektórzy uważają, że każdy chustujący jest świadomym i oświeconym człowiekiem wychowującym dzieci w duchu Rodzicielstwa Bliskości. Inni są gotowi publicznie przyznać, że tylko ludzie, którym nie zależy na własnych dzieciach noszą je w wisiadłach. A gdzie jest prawda?
W dzisiejszej prasie przeczytałam informację o kobiecie, która przed jazdą samochodem schowała wózek do bagażnika, a dziecko zamotała w chustę. Potem usiadła za kierownicą i odjechała. No cóż. Głupich nie sieją i oby się nic im nigdy nie stało. Takie pomysły – by dziecko w samochodzie wozić w chuście – pojawiają się niestety w niektórych głowach. Widzę czasem takie pytania na różnych forach i zawsze mrożą mi one krew w żyłach.
Nie wiem, dlaczego opisana w gazecie kobieta tak robiła. Brak wyobraźni? Nieświadomość? Przekonanie, że chusty są tak cudowne i uniwersalne? No nie, aż tak uniwersalne to nie są… Każdą ideę można wypaczyć.
Spotkałam ostatnio znajomego studenta. Młody, sympatyczny mężczyzna. Z dzieckiem w wisiadle. Przyszedł załatwić sprawę na uczelni i zabrał ze sobą niemowlę. Być może nie miał go z kim zostawić, a może po prostu chciał spędzić czas z potomkiem. W każdym razie był jednym wielkim zadowoleniem z siebie. Aż miło było popatrzeć na tego fajnego tatę z dzieckiem. „Ale wisiadło szkodzi!” ktoś powie. Tak, wiem. Wisiadło nie jest najlepszym sposobem na noszenie dziecka. Gorsze jest chyba tylko wisiadło przodem ;) Ale w sytuacji, którą widziałam, było kwintesencją noszenia dziecka. Bliskość z rodzicem, uczestnictwo w życiu dorosłych, obserwacja świata z możliwością schowania się przed nim. No i ta pewność siebie u młodego ojca, który wie, że może wyjść z dzieckiem i świetnie sobie poradzi. To jest moim zdaniem ważniejsze. I chociaż zakłuły mnie w oczy te wiszące nóżki, to wyrzuciłam te myśli – wielkie szczęście bijące z tej dwójki było większe. A skoro nosi, to być może kiedyś trafi na artykuł o chustowaniu i wisiadłach i przerzuci się na ergonomika? Potencjał jest.
W rodzicielstwie, jak to w życiu, nic nie jest czarnobiałe. Można dzieci chustować, spać z nimi i karmić piersią, a nie być Rodzicem Bliskości. Można być z dzieckiem fizycznie blisko i emocjonalnie daleko. Można też, z różnych powodów, zdecydować się na oddzielne spanie i używać tylko wózka, a być najczulszym, najbardziej empatycznym Rodzicem Bliskości.
Najważniejsze, to nie oceniać innych rodziców na podstawie artefaktów, szczególnie, jeśli mamy o kimś myśleć krytycznie. Niby myśl mało odkrywcza, a jednak warta powtarzania.
3 Comments
uanset
bardzo mądry wpis, zgadzam się z Tobą w 100% Każdy ma swój sposób na rodzicielstwo i dopóki dziecko i rodzice są szczęśliwy, wydaje mi się, że jest to sposób odpowiedni
Pamiętam jak sama kiedyś z rozrzewnieniem przyglądałam się tacie, który w chuście niósł swego malucha. Przypomniała mi się sytuacja, gdy miałam chustę pożyczoną od przyjaciółki i przekonałam mego Stacha, by raz "zachustował" na sobie dziecko i tak poszliśmy do Tesco. Stasiu z Jerzem wzbudzali duże zainteresowanie i spotykaliśmy się z ciepłymi uśmiechami
kaa
o tak, kazdy ma swoja droge i swoje sposoby, wazne by wszystkim dobrze bylo:) chociaz powiem Ci, ze o ile jestem w stanie ogarnac, ze nawet z butla, wozkiem i osobnym lozeczkiem mozna dac dziecku duzo ciepla i milosci, to jakos nie wyobrazam sobie, ze karmiac piersia, chustujac i spiac razem mozna byc emocjonalnie daleko od dziecka? Serio?
panna basia
Proponuję spojrzeć na noszenie dziecka od strony technicznej, nie filozoficznej. Kręgosłupowi malucha raczej wszystko jedno, ile frajdy miał ojciec dziecka w momencie noszenia go w wisiadle.