Za każdym razem, kiedy czytam w sieci tekst dotyczący obecności dzieci w przestrzeni publicznej, trafiam na komentarze dotyczące zgubnych efektów wychowania bezstresowego. Rzucające się na ziemię trzylatki, głośno krzyczące dwulatki, niemowlęta domagające się jedzenia tu i teraz – wszystko to przez wychowanie bezstresowe. Nie wiadomo, co dalej z nimi będzie. Prawdopodobnie będą palić wioski i rabować oraz nie ustępować miejsca staruszkom.
 

Wychowanie bezstresowe to diagnoza stawiana najczęściej przez tych, którzy dzieci nie mają, albo niewiele o nich wiedzą. Jednak to hasło, jak wirus, wciąż krąży i pojawia się nawet w prasie skierowanej do rodziców w artykułach typu „Wychowanie bezstresowe czy rodzicielstwo bliskości”?
Wychowanie bezstresowe, znane na Zachodzie jako permissive parenting, popularne było ok. lat ’70. Główną ideą było wychowywanie dzieci tak, by doświadczały jak najmniej napięć. Rodzice nie wprowadzali stałych zasad, byli niekonsekwentni i działali tak, by dzieci nie miały powodu do negatywnych emocji. Dziś już wiadomo, że to wcale nie działa, i da się z miłością powiedzieć „nie”. Z resztą pisze o tym w swojej książce Jesper Juul („Nie z miłości” KLIK)
 
Rodzice wychowujący w duchu Rodzicielstwa Bliskości słyszą niekiedy, że wychowują dzieci bezstresowo. Że pozwalanie na spanie w jednym łóżku czy noszenie na rękach, tak naturalne dla czułego rodzicielstwa, to prosta droga do tego, by mieć w domu Huna, a nie dziecko. A pomysł, żeby nie dawać klapsów to naiwność i prędzej czy później rodzic się o tym przekona…
 

Co dziś wiadomo?

 
Wychowanie bezstresowe to brak wychowania. To brak jednoznacznej relacji, rodzicielskiego przewodnictwa, to dziecko pozostawione sobie. Dzieci potrzebują granic i potrzebują, żeby rodzice wprowadzali je stopniowo w ich świat. Pokazywali co jest bezpieczne, a co nie. Co narusza granice innych, a co niekoniecznie. Jeśli moje dziecko bardzo głośno zachowuje się w tramwaju, nie mówię „bądźże cicho” tylko wyjaśniam „kiedy tak głośno śpiewasz, możesz przeszkadzać komuś, kogo boli głowa”. Jak myślicie, który komunikat jest jednorazowy?
 
Dzieci wychowane w bliskości są otwarte na drugiego człowieka. Nie czują się pępkami świata i wiedzą, że czasem trzeba poczekać na swoją kolej. Chociaż to bardzo trudne doświadczenie gdy ma się trzy, cztery lata i wszystko chce się JUŻ.
 

Czekamy

 
Pewnie minie sporo czasu, zanim pojęcie wychowania bezstresowego odejdzie do lamusa i nawet w najgłupszych komentarzach w sieci już go nie spotkamy. Być może stanie się to wtedy, kiedy dzieci wychowywane dziś w duchu Rodzicielstwa Bliskości wyrosną na normalnych dorosłych i same będą miały dzieci… Ha, może nawet dożyjemy dnia, kiedy wszyscy będą wiedzieli, że klaps to bicie?