Moje dzieci. To nie są przybysze z obcej planety. Nie są wyjątkowe na tle innych dzieci – chociaż oczywiście dla mnie SĄ totalnie wyjątkowe, najpiękniejsze i najmądrzejsze. Ale wiem też, że są normalne, to są dzieci z całą dziecięcą energią, szaleństwem, fontannami pomysłów. A jednak co jakiś czas ktoś próbuje mi wmówić, że łatwo jest być Rodzicem Bliskości jak ma się takie grzeczne dzieci jak moje.
Otóż to nie dzieci są „grzeczne” tylko metody skuteczne.

Pisałam już o tym, ale chyba czas powtórzyć. Wychowanie przynosi efekty. Rozważne wychowanie przynosi długotrwałe efekty. Radzenie sobie z trudnościami, wyzwaniami wychowawczymi, codziennością za pomocą narzędzi jakie daje Rodzicielstwo Bliskości i Porozumienie bez Przemocy (NVC) to sposób na to, by nasze dzieci wyrosły na ludzi, z którymi będzie nam się chciało przebywać w jedym pomieszczeniu. Tu należy sobie uświadomić, co jest celem wychowania.
W naszym domu przyjęliśmy, że celem jest wychowanie dzieci na ludzi rozsądnych, szczęśliwych, otwartych na innych, empatycznych, pewnych siebie, ciekawych świata. Wiemy, że nie tylko „tu i teraz” jest ważne. Jesteśmy gotowi na to, by poczekać na efekty naszej racy jako rodziców, ale tak naprawdę one widoczne są już teraz.
Idąc za Korczakiem, traktuję dzieci tak, jak innych ludzi, jak dorosłych. Z szacunkiem, z uwagą. Tak, jak chciałabym, żeby mnie traktowano.
Nie potrzebuję dzieci reagujących na każde polecenie i uważających, że to, co mówi dorosły jest święte. Nie chcę, żeby były pozbawione refleksji i skoncentrowane na tym, żeby robić to, co się opłaca, bo jest nagradzane. Taki efekt wychowania mnie kompletnie nie interesuje.
Uważne wychowanie nie jest łatwe i nie zawsze jest intucyjne – nas wychowywano często inaczej. Warte jest jednak uwagi.
Bo to procentuje. To naprawdę fantastycznie procentuje. Nie, to nie znaczy, że poproszona o sprzątnięcie puzzli Panienka rzuca się z entuzjazmem do porządkowania. Wręcz przeciwnie, ostatnio pada na kanapę i mówi „jestem wykończona!”. Ale kiedy zrobić to wspólnie i zamienić w zabawę – jest zabawa. Dla niej i dla mnie. Wspólny śmiech to lepszy sposób spędzania czasu niż stanie nad dzieckiem i trucie mu „posprzątaj, albo nie będzie bajki”. Będzie i sprzątanie, i bajka.
Dla mnie, jako rodzica, cudowna jest świadomość, że mam narzędzia, dzięki którym mogę ograniczyć czas spędzony na złoszczeniu się, spięciach, scysjach i zastanawianiu się, co zrobiłam źle.
Jeśli mogę spojrzeć dziecku w oczy, mówić do niego, zaproponować przytulenie – robię to.
Nie zawsze jest świetnie, są sytuacje trudne i pozostawiające mnie jako matkę pełną wątpliwości. Ale to są sytuacje – całkoształt jest jednak bardzo obiecujący.