Jeśli rok ma 365 dni, a każdego roku na raka jajnika umiera około 2500 Polek, to jest bardzo źle, czy tylko trochę źle? Ile Polek rocznie ginie w katastrofach lotniczych? Mniej. Boicie się latać? Pewnie część z Was tak. A boicie się raka? Pewnie też. A kiedy ostatni raz lekarz oglądał na USG Wasze jajniki? Coś mi mówi, że w przypadku części z Was to było DAWNO. Skąd to przypuszczenie?

Rak jajnika to podstępny skurczybyk, który na początku nie daje objawów, które skłoniłyby zapracowaną, zajętą kobietę do wizyty u lekarza. Kto by chodził do ginekologa ze wzdęciami, częstym parciem na pęcherz czy zmęczeniem? Efekty są niestety takie, że ok. 70% kobiet rozpoczyna leczenie w 3 lub 4 stadium choroby. Późno. Mamy w Polsce umieralność na tę chorobę wyższą o około 15% niż wynosi europejska przeciętna.

Co zatem można zrobić? No cóż, to banalne, ale trzeba regularnie się badać i obserwować swój organizm. USG jajników, USG piersi lub mammografia, cytologia. Święta trójca każdej kobiety. A do tego regularna samokontrola piersi i, co ważne, jeden, stały, zaufany ginekolog lub ginekolożka. Osoba, która zna pacjentkę, kojarzy ją, zna historię jej chorób, zapyta o choroby w rodzinie. To ważne, żeby każda wizyta ginekologiczna nie była pierwszą, ale żeby lekarz umiał ocenić, czy coś się zmieniło, czy coś się dzieje.

 

Diagnostyka_jajnika_logotypy_p_4

 

Piszę to wszystko nie tylko dlatego, że trwa właśnie kampania Fundacji Kwiat Kobiecości pod hasłem „Rzuć cień podejrzenia na swoje jajniki”. Możecie kupić wspierającą koszulkę, zdobyć kupon na badania, albo po prostu przypomnieć sobie, że macie jajniki.



Kampania jest ważna i potrzebna. Popieram ją całym sercem. I cieszę się, że mnie samej przypomniała, że to jest TEMAT. Sama się badam, mam dwójkę dzieci, fajnego męża i mnóstwo planów do zrealizowania. Nie chcę, żeby choroba mi to odebrała.

No dobrze, to kto idzie do lekarza i kiedy?