Kiedyś trafiłam w sieci na mem, chyba z serii Typowy Seba, z tekstem „Poczekaj, jak Gruby ma na imię?”. Długo się śmiałam, a potem zaczęłam zastanawiać. Jedno pokolenie, a zmieniło się tak wiele! Często dzwonią wam domofonem dzieciaki, żeby wyciągnąć wasze dziecko na podwórko? A kiedy ostatni raz kolega dziecka dzwonił na wasz stacjonarny z pytaniem o lekcje? No właśnie.
Pamiętam z dzieciństwa, że takie telefony były bardzo częste. Dzwoniło się pogadać, zapytać o pracę domową, umówić, pochichotać. Zawsze „dzień dobry, tu Ola, czy zastałam Kasię?”. Zawsze spoglądanie na zegarek, czy jeszcze wypada dzwonić? Czy nie ma przypadkiem Dziennika? Teraz, kiedy dzieciaki mają własne telefony i raczej smsują niż dzwonią, bardzo późno pojawia się pierwszy moment, kiedy mówią do słuchawki „Dzień dobry, tu…”. Podobnie jest z domofonem, ale z moich obserwacji wynika, że to jeszcze działa. Dzieciaki latają po podwórku, wychodzą, dzwonią po siebie. Jeszcze!
Kolejna, powoli odchodząca w zapomnienie umiejętność, to pisanie listów i kartek z wakacji. Zastępowane przez MMSy, zdjęcie plaży, smażonego dorsza, domku. Koleżanka pisała ostatnio na Facebooku, że na poczcie jakaś dziewczyna pytała panią w okienku gdzie ma się wpisać, jako adresata czy nadawcę. To skrajny przypadek, ale jednak znamienny.
Nie uważam, że brak telefonów stacjonarnych jest jakimś problemem. Wydaje mi się jednak, że takie dzwonienie po kolegach było fajnym treningiem umiejętności społecznych, sprawdzianem z dobrego wychowania. Oczywiście, dziś podbiegają do mnie koledzy Starszaka i pytają „psze pani, czy on będzie dziś na boisku?”. A dzięki intensywnej obecności mojego syna na okolicznych orlikach kłaniają mi się kompletnie nieznane dzieci. Wiedzą, czyją jestem mamą, to wystarczy. Lubię to, gdy te dzieciaki przechodząc obok kiwają głową, mówią „dzień dobry”, niektórzy zaczepiają Panienkę, uśmiechają się. Ale zdarzyło się raz, że kolega Starszaka, gdy staliśmy razem, pokazał na mnie palcem i powiedział „ej, to twoja mama?”. Kiedy rozmawiałam o tym ze Starszakiem nie musiałam mu długo tłumaczyć, co niestosownego było w tym zachowaniu. Sam wiedział, uff.
A tak wracając do telefonów, znacie „Lekarstwo na miłość” z cudowną Kaliną Jędrusik? Cóż to jest za komedia! Gdyby nie telefon, nic by z tego nie było! No i jeszcze to…