„Kapłanki czy kury. Historie kobiet które z macierzyństwa uczyniły prawdziwą sztukę” autorstwa Aliny Petrowej-Wasilewicz. Przypadkowo wpada w moje ręce. Przeczytałam ją w dwa wieczory, z zainteresowaniem i uwagą.

Ta lektura wymagała ode mnie otwartości – jeśli na okładce wypowiada się Tomasz Terlikowski, a jeden z patronatów ma Telewizja Republika, to znaczy, że dalej od moich poglądów być nie można.

Ale… pewne wartości są uniwersalne, a ja jestem ciekawa świata i ludzi.

Siedem kobiet

Siedem kobiet, siedem matek, siedem różnych historii. A każda z nich na swój własny sposób piękna i szczęśliwa, nawet jeśli naznaczona trudnymi doświadczeniami, tragedią. Praktycznie w każdej z opowieści znajdowałam bliskie sobie zdania, bliskie mi przemyślenia. Bo ja też jestem kobietą i matką.

„Cisza to największy luksus” mówi Małgorzata Terlikowska i jak wiele matek czuję, że mogę się z nią zgodzić. Nawet jeśli na domowy gwar składa się śmiech, tupanie i dziecięce pokrzykiwania, to jednak cisza… czasami się za nią tęskni.

w dzisiejszym świecie kobieta musi mieć pasję, w ogóle każda kobieta powinna mieć coś swojego, wówczas usunie się dyskretnie z życia dzieci, gdy będą już dorosłe. Będzie uśmiechnięta i zadowolona.

to słowa kolejnej z bohaterek książki, Urszuli Bereś. Jest chemiczką i wie, że gdy dzieci podrosną wróci do zawodu i pasji.

Najsmutniejsze bywają chwile, gdy pogardę okazują mi osoby niemające pojęcia, kim jestem, jakie książki przeczytałam, a tylko dlatego, że mam czworo dzieci, a ona jedno i dwa samochody.

To słowa Igi Stolar–Łypczak, kolejnej bohaterki.

Mogłabym cytować i cytować, bo te siedem kobiet to siedem ciekawych osobowości. Opowiadają o domowych narodzinach, o poronieniach, o siedmiu latach karmienia piersią bez przerwy, o tym, że ciąże poprzedzały kuracje hormonalne. Wiedzą, co to ciężka praca, niespinający się budżet, brak własnego mieszkania. Wiedzą też, co to wsparcie najbliższego mężczyzny, miłość do dzieci i spokój jaki odnajdują w domu. Wszystkie te kobiety są niesłychanie aktywne, są wśród nich prezeska i współzałożycielka Związku Dużych Rodzin Trzy Plus, twórczyni klubu mam, autorka bloga babyandthecity. Prowadzą warsztaty, występują na konferencjach, mają za sobą (i przed sobą) karierę naukową. Znają i ciemne, i jasne strony macierzyństwa. Wszystkie akceptują.

Większość z nich to osoby głęboko religijne i to ważny wątek w opowieściach. Ale nawet jeśli nie jest się osobą religijną, warto sięgnąć po tę książkę. To ciepła i krzepiąca opowieść o macierzyństwie. Pokazuje kobiety jako silne, aktywne, znające swoją wartość osoby. Momentami mnie drażniła, ideologicznie jestem po drugiej stronie, ale jednak, jako całość – urzekła.

Wierzę, że gdybyśmy my, kobiety, miały wrócić do czerwonych namiotów, to byłybyśmy w nich wspólnie, niezależnie od przekonań.

Dziękuję za lekturę

Ola