W sieci krąży ostatnio zdjęcie grupki dzieci z warszawskiego Grochowa KLIK. Ekipa podwórkowa siedzi z rowerami i deskorolkami i coś tam sobie gada, śmiechy chichy. Internauci są wzruszeni, bo to miła odmiana po zdjęciach dzieci ze smartfonami.
Wiecie, jak nazywają się dwa identyczne drzewa? Klony.
Dopóki nie zobaczyłam na placu zabaw chłopców grających w gry na telefonach, myślałam, że to przesada, że tak tylko się mówi o tych dzieciakach, że wcale nie siedzą w sieci cały czas. I rzeczywiście, chłopcy pograli, a potem ruszyli na trzepak i drabinki.
Starszak pokazywał mi dziś gdzie na podwórku bawi się z kolegami. Mają swoją bazę. Centrum dowodzenia swoim jedenastoletnim światem. W parku, na boiskach, placach zabaw jest gwarno jak w ulu. Dzieciaki bawią się razem, biegają, kopią piłkę. Na chodnikach kredowe klasy.
To się dzieje naprawdę. Oni mają swoje smartfony, PSP i inne. Ale ciągle wychodzą, rozmawiają ze sobą. Oczywiście, jedni są bardziej, inni mniej towarzyscy, ktoś woli czytać, ktoś woli bmx, a komuś się nie chce. Ale pewne rzeczy się nie zmieniają.
Wiecie, jak witają się ludzie bez rąk? Czołem.
Ten i wcześniejszy dowcip opowiedział mi Starszak, klasyka podstawówkowego humoru. To też się nie zmienia. Na szczęście – zew podwórka działa.