Nie boję się dentysty, chociaż na fotelu zanim pokażę zęby, proszę o znieczulenie. Mam złe doświadczenia i wolę rodzić i mieć robione tatuaże, niż przeżyć borowanie bez zdrętwiałej twarzy. Tak mam, chociaż gdy miałam 20 lat dentystka wołała drugą, żeby pokazać idealne zęby bez plomby. Dziś już jest inaczej, a swoje karty u stomatologa mają założone też moje dzieci. Jasna sprawa.

 

Mleczaki

Jest rzeczą oczywistą, że w całym tym zamieszaniu z zębami najważniejsze są dwie rzeczy: profilaktyka i regularność. Regularność przeglądu oraz regularność mycia. Ideałem jest, gdy dziecko oswaja się z fotelem dentystycznym już od czasu, gdy pojawią się pierwsze mleczaki. Ponieważ, uwaga, mleczaki też się leczy bo to nie jest tak, że wypadną i po temacie. Wiem, że Wy wiecie, ale piszę to na wszelki wypadek ponieważ ciągle słyszy się o tym, że taki lekceważący stosunek do zepsutych mleczaków wciąż pokutuje w narodzie. Polecam Wam wywiad z dentystką opublikowany w Kwartalniku Laktacyjnym, o leczeniu zębów w ciąży oraz mleczakach właśnie. KLIK

 

Nasze doświadczenia

W przeciwieństwie do mnie, moje dzieci na fotelu dentystycznym otwierają buzie i trwają tak spokojnie do momentu, kiedy dentystka nie powie „dziękuję, możesz wypłukać usta”. Borowanie bez znieczulenia? Co to dla nich. Nawet nie mrugną, gdy ja stojąc obok i trzymając za rękę (obowiązkowo!) drżę w środku słysząc wiertło. 

Bywa, że gdy siedzimy w poczekalni, słyszymy płacz innych dzieci. Mocno stresuje to Panienkę, zaczyna się niepokoić, przytula się do mnie. Przykro mi bardzo na myśl, jak taki malec się boi i jaki nieszczęśliwy jest na tym fotelu. Tym bardziej cieszę się, że moje dzieci nie mają z dentystą problemu. Nie wiem, na ile to po prostu wynik ich charakterów, a ile efekt jednej z moich zasad. Być może połączenie tych rzeczy z domieszką czegoś jeszcze dało taki efekt.

 

Dentysta to nie kara

Otóż staram się nie mówić (nie napiszę nigdy, bo wiadomo) tekstów typu „jak nie umyjesz zębów przed snem, to wylądujesz u dentysty!” albo „nie gryź cukierków, bo będziesz mieć dziury w zębach i pójdziesz do dentysty”.

Dlaczego? Proste. Bo to jest straszenie dentystą czyli wytwarzanie u dziecka skojarzenia dentysta = kłopoty. A tego nie chcemy, w czołówce rodzicielskich przyjemności jest wyjście z gabinetu dentystycznego bez potu ściekającego po kręgosłupie i zapuchniętego od płaczu dziecka u boku. Prawda?