Dorośli są dość niekonsekwentni. Nie robią różnych fajnych rzeczy typu przytulanie, noszenie, spanie razem z maluchami – bo boją się, że dzieci się przyzwyczają. Chociaż, powiedzmy sobie szczerze, czy ktoś słyszał o przypadku ucznia, który chce być noszony na rękach do snu? Różne rzeczy są dobre wtedy, kiedy są dobre. I potrzebne. A potem mijają. Jeśli chodzi o różne pożyteczne sprawy, to jakoś ten wątek przyzwyczajania się umyka.
Dzieci się przyzwyczajają. Na przykład do tego, że jeśli jest się na placu zabaw i rodzic zapowiada, że za 10 minut zbieramy się do domu, to tak jest i warto powoli kończyć zabawę. Po kilku latach życia Panienki stwierdziłam ostatnio ze zdziwieniem, że wychodzenie z nią z placu zabaw jest proste. Zapowiadam wyjście, potem o nim przypominam, potem mówię „czas pożegnać się z dziećmi” i idziemy. Panienka jest już do tego przyzwyczajona, wyjaśniłam jej już dawno dlaczego tak robię.
Dzieci przyzwyczajają się też do zupełnie prostych rzeczy, jak na przykład picie wody. Nie soczków, nie napojów, nie słodkich herbatek. W domu pijemy wodę, głównie z kranu. Owszem, czasami sok w kartoniku z postacią z bajki pojawi się na spacerze, ale generalnie woda jest pijalna. Ot, kwestia przyzwyczajenia. I efekt rozmów o tym, co zdrowe.
Moje dzieci przyzwyczaiły się też do tego, że po powrocie do domu potrzebuję piętnastu minut nie robienia NIC. Wtedy leżę, kręgosłup odpoczywa, ja się wyłączam. I potem mogę działać. Ale przez ten kwadrans potrzebuję być tylko ze sobą. Po całym dniu w pracy, przed długim popołudniem i wieczorem. Na początku dzieci nie zauważały, teraz są przyzwyczajone. Rozumieją tę potrzebę, szanują ją.
Bo to o to chodzi. Dzieci są mądre. Jeśli jakiś zwyczaj, jaką zasadę rozumieją – przyjmują to, przyzwyczajają się w pewnym sensie. Trzeba im po prostu mówić nie tylko co, ale i po co, dlaczego. Nie zostawiać z samym „bo tak”.
I jeszcze, na koniec wrócę do noszenia. Panienka lubi i potrzebuje, żebym po odebraniu jej z przedszkola niosła ją na rękach. Trochę ją niosę, a trochę nie. Jest ciężka, prawie 18 kg dziewczynki. Ale wiem, że to noszenie jest przytulaniem. Ona sama wtedy to mówi: „przytulenie to najlepsza przyjemność”. I po całym dniu osobno najnormalniej w świecie chce się do mnie przytulać. Czy mam uważać, że jest przyzwyczajona do tego, że się ją nosi i teraz nie chce sama chodzić na nóżkach? No nie. Chodzi, a nawet biega. Ale codziennie po przedszkolu niosę ją kawałek naszej drogi. I to jest piękne, przyjemne i dobre.
2 Comments
bibi
Noszenie i przytulanie jest „piękne, przyjemne i dobre” i potrzebne, ale mnie już trochę bolą ręce:)
Magda
Co za ulga… Zajrzałam niedawno na pewien blog, gdzie z poklaskiem wiele mam komentowało, że nigdy nie pozwolą swoim dzieciom przychodzić w nocy do łóżka rodziców. Bo im niewygodnie. Dla mnie to jest forma przytulenia, którego dzieci potrzebują. Jako nastolatki może już nie będą przychodzić:)