Nareszcie polscy rodzice mogą sięgnąć po podstawową książkę Searsów, małżeństwa pediatry i pielęgniarki, rodziców ośmiorga dzieci, którzy od wielu lat pomagają innym rodzicom i pokazują, jak żyć z dziećmi, żeby wszystkim żyło się jak najlepiej. Moim zdaniem „Księga Rodzicielstwa Bliskości” powinna być rozdawana na porodówkach razem z książeczką zdrowia dziecka. Wszyscy by na tym skorzystali.
To relacje z innymi ludźmi, a nie rzeczy, sprawiają, że dzieci są inteligentniejsze.
Teoretycznie, jest to poradnik. Praktycznie – jest to raczej przewodnik. Searsowie dają narzędzia, a nie gotowe rozwiązania. Pozwalają dostosować metody do rodziny i jej potrzeb. Za podstawę przyjmują Filary Rodzicielstwa Bliskości:
-
Bądź blisko od porodu.
-
Karm piersią.
-
Noś dziecko przy sobie.
-
Śpij przy dziecku.
-
Słuchaj płaczu swojego dziecka.
-
Pamiętaj o równowadze i wyznaczaniu granic.
-
Strzeż się trenerów dzieci.
Co można streścić jednym, prostym zdaniem: szanuj swoje dziecko i traktuj tak, jak sam chciałbyś być traktowany.
Searsowie omawiają dokładnie każdy z Filarów twierdząc jednocześnie, że nie ma obowiązku stosowania każdego, chociaż komplet daje najlepsze rezultaty. A co rozumiemy przez rezultaty? To więź między dziećmi a rodzicami, pełna zrozumienia i bliskości, która sprawia, że obydwie strony są pewne siebie i empatyczne. Myślę, że Rodzicielstwo Bliskości sprawiło, że Panienka poszła do żłobka, w wieku 15 miesięcy, zadowolona i bez protestu. Od razu zaadaptowała się w nowym środowisku, a noszenie w chuście, karmienie piersią i wspólne spanie sprawiło, że rozłąka w ciągu dnia nie ciążyła tak bardzo. Czuję, że dzięki RB moja córka ma tak mocno naładowane baterie, że tej energii wystarczy jej na całe życie. Jest otwarta, pewna siebie, czuła i ciekawa świata.
Zachowuje się trochę tak, jakby wszystko istniało tylko po to, by mogła to odkryć i się zachwycać.
Dziecko RB nie jest przywiązane do czasu zegarowego i podąża za swoimi rodzicami, ci ostatni mają dużo swobody. Dziecko łatwo wpisuje się w nieprzewidywalny rytm nocy i dni współczesnego życia rodzinnego.
Bardzo lubię ten cytat. Często słyszy się, że podstawą sukcesu jest sztywny, powtarzalny plan dnia dziecka. Znam takich rodziców, którzy uciekają ze spotkania, bo ich dziecko MUSI o 7 być w kąpieli, bo inaczej mają wszyscy noc z głowy. Znam też innych rodziców, wyluzowanych, których maluchy w czasie wieczornych plotek zasypiają w chuście czy nosidle, a rodzice mogą zajmować się relaksem. Zawsze zazdrościłam tym drugim i chciałam, żeby u nas też tak było.
Cały czas podkreślamy, że rodzice powinni właściwie odpowiadać na potrzeby dziecka, co oznacza wiedzę o tym, kiedy powiedzieć „tak”, a kiedy „nie”.
Wiele osób ciągle myli RB z wychowaniem bezstresowym. W RB nie chodzi o to, żeby nie dopuścić do tego, by dziecko płakało. W RB chodzi o reagowanie na czas i z szacunkiem. Czasami trzeba powiedzieć dziecku „nie”.
Naucz się karmić piersią, trzymając dziecko w chuście Pewnego dnia, stojąc w kolejce w sklepie spożywczym, będziesz zadowolona, że wcześniej poćwiczyłaś w domu.
Dzieci nie są przyzwyczajone do samotności i bezruchu.
W końcu przez 9 miesięcy były blisko, ciągle kołysane… Trudno, żeby samotność łóżeczka przyjęły ze zrozumieniem i spokojem.
Niemowlę potrzebuje fizycznego poczucia bycia blisko z tobą; starsze dziecko potrzebuje twojej uwagi.
To bardzo ważne zdanie. Rodzicielstwo Bliskości jest równie ważne dla niemowlęcia, jak i dla trzylatka. A czasami myślę, że dla ośmiolatka jeszcze ważniejsze…
Nadmierny płacz obniża poziom tlenu we krwi dziecka i podnosi poziom hormonów stresu.
…a dziecko, które nie zużywa energii na płacz, może przeznaczyć ją na rozwój. Dzięki RB rodzice wcześniej zauważają zmiany nastroju dziecka i mogą wcześniej zareagować. Nie czeka się, aż dziecko zacznie głośno i żałośnie płakać – bo taki płacz o wiele trudniej utulić.
Płacz w ramionach osoby kochającej, której nie jest wszystko jedno, jest czymś innym niż samotne płakanie w osobnym pokoju.
Wiemy to po sobie, prawda?
Zdrowe rodzicielstwo bliskości to przywiązanie, a nie uwiązanie.
To bardzo ważne. Searsowie podkreślają, że matka nie musi być jedyną osobą opiekującą się dzieckiem. Nie potępiają kobiet, które wcześnie wracają do pracy, tylko podpowiadają co zrobić, by ten powrót i czas po nim był jak najlepszy dla matki i dziecka.
Książkę Searsów czyta się łatwo, ich język jest przystępny, a forma w jakiej treść została podana – łatwa do czytania po kawałeczku. W czasie lektury nie rozstawałam się z ołówkiem. Searsowie opisują swoje doświadczenia i pokazują, jakie wyciągali z nich wnioski. William przyznaje się do tego, że nie poświęcał czasu najstarszym synom, był bardzo zajęty swoją praktyką lekarską. Pojawił się jednak moment, kiedy stwierdził, że sytuacja nie jest zdrowa i postanowił być bliżej rodziny. Czytamy o ich córce, która okazała się dzieckiem o dużych potrzebach i o tym, jak to doświadczenie wpłynęło na rozwój koncepcji Rodzicielstwa Bliskości. Na końcu dowiadujemy się o ich synu z zespołem Downa, karmionym piersią 3,5 roku, chustowanym, wychowywanym z czułością.
„Dzięki RB mogliśmy mu pomóc w pełni wykorzystać jego potencjał.”.
Searsowie w czternastu rozdziałach dzielą się swoją wiedzą i doświadczeniem zwracając się do rodziców jedynaków i wieloraczków, rodziców samotnych i rodziców dzieci chorych. Z dużą dozą akceptacji i zrozumienia dla wyborów, jakich dokonują rodziny.
Sięgając po książkę zastanawiałam się, jak opisana będzie rola ojców. Czy książka skierowana jest do matek? Czy Searsowie uważają, że ideał to matka + dziecko? Nie. Jak mantra powtarzają, że rodzice powinni dzielić się opieką na dzieckiem, a jedyne czego nie może zrobić ojciec, to nakarmić piersią. A i w tym powinien pomóc – podkładając poduszkę pod plecy, przynosząc wodę czy kontaktując się z doradcą laktacyjnym w razie kłopotów. Searsowie piszą o wypalniu jakie spotyka matki, które za bardzo poświęcają się dzieciom i o tym, jaka jest rola ojców. Podkreślają, że w rodzinach, w których ojcowie biorą normalny udział w opiece na dziećmi i przejmują połowę obowiązków domowych, nie zdarza się, by kobieta poczuła się wypalona.
Mam ogromną nadzieję, że ta publikacja nie będzie niszową pozycją, a wejdzie do obiegu i stanie się równie łatwo rozpoznawana jak niegdyś Spock. Widzę po naszej rodzinie jak dużo daje, jak wiele ułatwia i usprawnia stosowanie Filarów RB. Wysiłek nie polega na tym, że takie rodzicielstwo jest trudniejsze, a często na tym, że rozwiązania są przeciwne do tych, do których nas przyzwyczajono. Warto go podjąć, a Searsowie są bardzo pomocni (co pokazałam już przy odstawianiu Panienki od piersi).
5 Comments
Edith
Właśnie czytam, tez z ołówkiem :)
Katarzyna
Filary Rodzicielstwa Bliskości mówią wszystko w tak niewielu słowach:-)
Anonimowy
Witaj Koralowa Mamo:)
jestem już ponad dwa lata na urlopie wychowawczym z moją córeczką i podobnie jak Ty mogę napisać, że mam szczęśliwe, odważne, otwarte, uśmiechnięte i pewne siebie dziecko. Obserwuję ją w wielu sytuacjach i jestem przeszczęśliwa że mam taką mądrą, kochaną córkę.
Jestem pewna, że to dlatego, iż poświęcam jej dużo czasu, rozmawiam, przytulam, pokazuję świat, tłumaczę, szanuję i przede wszystkim kocham miłością bezgraniczną i wielką. Wszystko to przyszło naturalnie, nie czytałam ani tej polecanej przez Ciebie, ani żadnej innej książki w podobnym tonie. Nie nosiłam ani jednego dnia w chuście, a córka od początku śpi w swoim łóżeczku. Druga sprawa to krytykowany przez Ciebie schemat, otóż ja jestem z tych mam, które mają ustalony początek dnia, mniej więcej o tej samej porze dnia spacer, obiad, kąpiel i sen :) Nie wyobrażam sobie, żeby zamiast zapewnić dziecku spokojny sen w wywietrzonym pokoju, po kąpieli, po ogromnej dawce czułości nosić dziecko w chuście. (nie neguję absolutnie, po prostu ja sobie nie wyobrażam ;) Mam wrażenie, że mojemu dziecku odpowiada taki rytm dnia, a i ja jestem oczywiście elastyczna. Jednocześnie nie wyobrażam sobie nie zareagować na płacz i jeśli zdarzył się jakiś zły sen, a córka chciała do nas do łóżka brałam ją natychmiast. To dla mnie naturalne i logiczne. Dla mnie to straszne, że dzisiaj trzeba pisać książki o tym by kochać swoje dziecko. Bo ja tak to odbieram – przytulaj, kochaj. Nie lubię też teorii typu – noś dziecko w chuście, bo inaczej nie zapewnisz mu tego co najlepsze. Moim zdaniem jeżeli ktoś jest dobrym rodzicem to będzie nim zawsze, intuicyjnie, a matkom dla których dziecko to ciężar i "wpadka", z którą trzeba "jakoś" żyć to i tona książek i karmienie piersią i chusta nic nie pomoże.
Pozdrawiam serdecznie.
Aleksandra
Dziękuję za imponujący komentarz. Moim zdaniem takie książki są potrzebne, chociażby dla rodziców debiutantów otoczonych przez osoby dające różne, często sprzeczne rady. Dla mnie te lektury to inspiracje.
Nie jest tak, że jednoznacznie krytykuję schemat – ważne, żeby wszyscy byli zadowoleni. Jeśli komuś coś odpowiada, to niech się tego trzyma. Każdy ma swój temperament. Gorzej, jeśli ktoś działa wbrew sobie, to rodzi frustrację.
Dawid Grabski
"Strzeż się trenerów dzieci." – szczególnie super niani…