Dzisiejszym hitem internetu jest filmik z wywiadu z profesorem, który udziela wywiadu dla BBC News siedząc w swoim gabinecie. Niby nic ciekawego, profesor opowiada o sytuacji w Korei, ale w pewnym momencie otwierają się drzwi i tanecznym krokiem wchodzi dziewczynka w bardzo żółtej bluzie. Co robi ojciec-profesor?

Nie odwracając się w stronę dziecka odsuwa je ręką. W tym czasie sytuacja naprawdę wymyka się spod kontroli, ponieważ przez otwarte drzwi wjeżdża niemowlę w chodziku (PROFESORZE! mniej polityki, więcej fizjologii, chociaż przez chwilę!). Profesor ma minę nieco spiętą, ale w tym momencie do gabinetu wpada jak torpeda kobieta. Serio, myślałam, że nie wyrobi na zakręcie i rozbije się o ścianę albo coś w tym stylu. Ale ona bierze dzieci, dość gwałtownie, zestresowana, i wyciąga z pokoju. Potem klęcząc zamyka drzwi. 


 
 

Filmik trwający 44 sekundy stał się hitem internetu. Rozbawił wszystkich. A ja bym nie była sobą, gdybym przy okazji nie pokiwała głową i nie zastanowiła się. Przypomniała mi się moja rozmowa w sprawie pracy. Pani z działu HR zadzwoniła ok 10 rano. Rozmowa była po angielsku. Wyglądało to tak, że stałam w kuchni, na bosaka, w koszuli nocnej i jednocześnie walczyłam o posadę opowiadając po angielsku o swojej motywacji oraz machałam ręką na Panienkę, żeby milczała, a najlepiej wyszła z kuchni. Oczywiście, to był ten moment, kiedy skończył jej się soczek. Wiadomka. Pracę dostałam. 

Reakcje na filmik w BBC są różne. Od zachwytu i rozbawienia, po uwagi „co za buc” albo „mógł wziąć dziecko na kolana, zamiast odpychać”. Być może trudno by mu było mówić o sytuacji w Korei trzymając kilkulatkę na kolanach, a program live rządzi się swoimi prawami. Cóż, gdyby jego gabinet był poza domem, sytuacja wyglądałaby inaczej.

Myślę o tych wszystkich rodzicach, głównie matkach, pracujących z domu. O tym, jak trudno zająć się swoimi sprawami, gdy wokół absorbujące maluchy. To wielka sztuka, której ja na przykład nie znam – pracę magisterską piszę teraz w bibliotece, ponieważ w domu nie mogę, nie umiem, nie idzie mi. I to w zasadzie temat, który najbardziej mnie fascynujecie. Jesteście tu, pracujące w domu matki? Jeśli tak, to dajcie znać. Chętnie dowiem się, jak sobie radzicie!