Ubranka posegregowane i umieszczone w szafce. Dotarłam do momentu w którym już mi wszystko jedno. A raczej – już się tak nie przejmuję. Łóżeczko nie złożone? Złoży się, najwyżej mała pośpi z nami, tylko na tym zyskamy. Pieluchy nie kupione? Kupi się… Jedyne i najważniejsze dla mnie to urodzić ją całą i zdrową, reszta jakoś przestała mnie obchodzić.
Pomimo ćwiczeń, masażu brzucha i rozmów – główka nadal w górze. Rozmawiałam ze swoją położną i wiem już, że muszę psychicznie szykować się na poród w szpitalu. Co więcej, poród pośladkowy nie jest porodem fizjologicznym. Czyli przyjmuje go lekarz, II faza odbywa się na leżąco, podłączają oksytocynę… Wszystko to, czego chciałam uniknąć. Po buncie i kryzysie zaczynam się godzić na to. Jestem o wiele silniejsza i bardziej pewna siebie niż 6 lat temu. Mam nadzieję, że uda mi się zachować spokój wewnętrzny i zagwarantuję małej najłagodniejszy poród jak to będzie możliwe w naszej sytuacji.
1 Comment
Justyna
A może jeszcze się wywróci z dziećmi nic nigdy nie wiadomo… Trzymamy kciuki :)