Nie pamiętam, kiedy w mojej głowie narodził się pomysł, by zobaczyć Wałbrzych. Z perspektywy Warszawy jest bardzo daleko, a poza zamkiem Książ trudno wskazać jakieś oczywiste atrakcje, dla których warto pokonać tyle kilometrów. Ale ten pomysł kiełkował i w końcu w połowie urlopu wsiedliśmy do pociągu w stronę Dolnego Śląska. Spędziliśmy w Wałbrzychu 4 dni, a z tego tekstu dowiecie się, co warto zobaczyć w tym mieście. Bo jest co oglądać!

Hotel Sudety

Wałbrzych – kopalnie wśród gór

Niemiecka nazwa Wałbrzycha, Waldenburg, oznacza „leśny gród”. I chociaż Wałbrzych na pierwszy rzut oka nie kojarzy się z przyrodą, to jest położony wśród przepięknych gór. Po mieście widać, co przeszło. Po latach prosperity związanej z przemysłem kopalnianym przyszło gwałtowne załamanie – zamknięte kopalnie, ogromne bezrobocie, stagnacja. Wielki hotel Sudety, kiedyś jeden z najbardziej luksusowych hoteli w Polsce, stoi pusty i chociaż potrafi zachwycić miłośników architektury, to też sporo mówi o Wałbrzychu.

W mieście trochę nie wiadomo w którą stronę patrzeć – zniszczone, ale jeszcze ukazujące dawny blask kamienice z XIX wieku, modernistyczne gmaszyska, obok wille i pałacyki dolnośląskiej arystokracji. W większości obdrapane i obskurne, ale wciąż robiące wrażenie.

Wałbrzych – dzień 1. z Daisy von Pless

Po przyjeździe do Wałbrzycha wysiedliśmy na stacji Wałbrzych Miasto. Piękny, odnowiony budynek z końca XIX wieku stoi w dzielnicy Stary Zdrój. Postanowiliśmy pójść na piechotę do naszego apartamentu, żeby przy okazji rozejrzeć się i zorientować w okolicy. W ten sposób zwiedzanie miasta rozpoczęliśmy od wspomianego już hotelu Sudety. Tego dnia postanowiliśmy obejrzeć okolice rynku oraz willę, w której zmarła słynna Daisy von Pless, ostatnia pani na zamku Książ. Budynek z końca XIX wieku stoi w malowniczym parku Czettritzów, w sąsiedztwie zamku tego rodu. Jest w opłakanym stanie, ale wciąż robi wielkie wrażenie. To prawdziwa wałbrzyska perełka. Zamek oraz willa stoją na terenie należącym dziś do szkoły wyższej, ale można spokojnie wejść i zwiedzać.

Willa Daisy

Wałbrzych – dzień 2. na Zamku Książ

Bardzo chciałam zobaczyć monumentalny, wybudowany na skale Zamek Książ. Trzeci co do wielkości zamek w Polsce, ale chyba najpiękniej położony. W czasie zwiedzania co chwilę podchodziłam do okna – widok zapierał dech w piersiach.

I teraz tipy dla zwiedzających: warto kupić wcześniej bilet, na przykład Explore Wałbrzych obejmujący cztery atrakcje. Można to zrobić przez Internet i na zwiedzenie wszystkich miejsc ma się 12 miesięcy. Kolejny tip: aplikacja na smartfony z którą miało się fajnie zwiedzać Zamek okazała się formą audioguide, więc jeśli nie macie słuchawek ze sobą, to z niej nie skorzystacie. My nie mieliśmy.

Po zwiedzeniu Zamku i tarasów (przepięknych) oraz obiedzie w zamkowej restauracji (całkiem spoko) poszliśmy spacerem w kierunku Palmiarni (atrakcja nr 2 naszego biletu). I teraz uwaga: naprawdę, zapomnijcie o samochodzie. Te spacery są tego warte. Widokowo, przyrodniczo – naprawdę jest pięknie.

Sama Palmiarnia (wybudowana na początku XX w. dla Daisy von Pless) okazała się mała i urokliwa. Piękna roślinność, cisza i zapach roślin (nic nie pachnie jak kwiaty pomarańczy!), a w środku jedna z najbardziej klimatycznych kawiarni w jakich kiedykolwiek byłam. Idealne miejsce na randkę! Albo na kawę i gorące maliny z lodami. Zjedliśmy.

Wieczorem wybraliśmy się z Panienką do kina, byliśmy już zbyt zmęczeni na spacery, ale szkoda było siedzieć w pokoju…

Wałbrzych – dzień 3. z białym i czarnym złotem

Trzeci dzień postanowiliśmy poświęcić na zwiedzenie kolejnych dwóch atrakcji z naszego biletu Explore Wałbrzych. Na początku poszliśmy spacerem do Muzeum Porcelany. Porcelana, czyli białe złoto, to moja wielka słabość, więc to był punkt obowiązkowy. Na początku zwiedzania dostaje się za darmo audioguide (który był, niestety, nudnawy, ale Panienka wsłuchiwała się z uwagą), a potem można już spokojnie spacerować od gabloty, do gabloty. Zbiory są ciekawe, ekspozycja staranna i znajdą tu coś dla siebie zarówno wielbiciele porcelany w starym stylu jak i miłośnicy powojennego wzornictwa.

Po Muzeum Porcelany skierowaliśmy swoje kroki w stronę… sklepu z porcelaną. A dokładnie: sklepu firmowego przy fabryce porcelany Krzysztof. To silniejsze ode mnie. Fabryka powstała w 1831 roku i są duże szanse, że jedliście kiedyś na wałbrzyskiej porcelanie marki Wawel lub Krzysztof. W każdym razie ja teraz piję kawę z filiżanki z wałbrzyskiej porcelany, a w szafce czekają jeszcze dwie filiżanki do espresso i talerz. Nie było wyboru, musiałam je kupić.

Po zanurzeniu się w świecie białego złota ( i odstawieniu kartonu z zakupami do apartamentu) ruszyliśmy w stronę źródła złota czarnego, a więc Starej Kopalni (ostatni zabytek wspólnego biletu). Nawet jeśli nie kręci Was turystyka poprzemysłowa, to w czasie wizyty na Dolnym Śląsku naprawdę warto zwiedzić to miejsce.

Węgiel w okolicach Wałbrzycha wydobywano już w XVI wieku i między innymi o tym można dowiedzieć się od przewodnika. Budynki na terenie Starej Kopalni powstały w latach 1867 a 1924 – w czasie zwiedzania ogląda się oryginalne płytki na ścianach wnętrz. Co ciekawe, zachowane na ekspozycji maszyny Siemensa, z początku XX wieku, działały do zamknięcia kopalni w 1996 roku.

Dzięki temu, że Starą Kopalnię zwiedza się tylko z przewodnikiem, którym najczęściej jest były górnik, można dowiedzieć się naprawdę sporo. Oraz zobaczyć! Od tarasu widokowego, przez maszynownię po korytarz głęboko pod ziemią – półtorej godziny mija w okamgnieniu. Budynki są odnowione i cały teren robi wielkie wrażenie. W jednym z budynków działa kawiarnia Sztygarówka, więc po zwiedzaniu można napić się piwa, kawy lub zjeść ciasto albo zapiekankę. Skorzystaliśmy, rzecz jasna, bo to nie był koniec dnia.

Aby jeszcze trochę się zmęczyć, poszliśmy na basen. A dokładnie Ojciec Dzieciom i Panienka, ja nie spakowałam kostiumu. Park wodny w hotelu Aqua Zdrój jest bardzo fajny, nowoczesny i takie wieczorne pływanie może być przyjemnym uzupełnieniem zwiedzania.

Wałbrzych – dzień 4. z Sobieskim

Aby wykorzystać ostatnie godziny przed odjazdem pociągu, już spakowani i z kartonem porcelany, ruszyliśmy w stronę Parku im. Sobieskiego położonego na wzgórzach. Dzisiejsza nazwa parku jest na pewno lepsza od dawnej nazwy wzgórza Parkowego które nosiło nazwę Szubienicznego. Park jest przepiękny, ma charakter parku leśnego, a po drodze od punktu widokowego do punktu widokowego mijaliśmy korty tenisowe, plac zabaw oraz schronisko – Harcówkę. To miejsce, gdzie na pewno można spędzić cały dzień i żałuję, że zostawiliśmy ten park na koniec. Na pewno jednak nie zapomnimy tego spaceru, ponieważ gdy dotarliśmy do Harcówki lunął rzęsisty deszcz, który zmoczył nas doszczętnie i skończył się w momencie, gdy opuściliśy teren parku. W każdym razie – polecam.

Warto? Warto!

W czasie tych czterech dni zrobiliśmy średnio 15000 kroków dziennie i było naprawdę ciekawie. Dwa dni intensywnego zwiedzania czterech atrakcji plus dwa dni podróży i dodatkowych spacerów złożyły się na naprawdę satysfakcjonujący wyjazd. I chociaż okolica jest szalenie kusząca, więc warto mieć samochód by pojeździć dalej, to jeśli zdecydujecie się na pociąg też nie będzie źle. Komunikacja autobusowa w Wałbrzychu jest świetnie zorganizowana (miasto jest bardzo rozległe), wiec spokojnie można przemieszczać się między dzielnicami i atrakcjami. Panienka dzielnie z nami maszerowała, a dzięki połączeniu turystyki z przyjemnościami typu kino i basen udało się zrobić z tego naprawdę fajny wypad.


Zainteresował Cię ten tekst?

Przeczytaj inne z kategorii LIFESTYLE

Odwiedź mnie na Facebooku

Obserwuj mnie na Instagramie